PGE schodzi z giełdy energii. Kto na tym straci?

PGE schodzi z giełdy energii. Kto na tym straci?
Fot. PGE

Największy wytwórca energii elektrycznej w kraju kończy z dotychczasową sprzedażą niemal całej swojej produkcji na giełdzie. Państwowy czempion w pół roku zmniejszył handel na tym rynku o ponad 70 proc. Dzięki temu chce zbudować silniejszą pozycję na rynku detalicznym. Zmiany odbiją się jednak na dwóch innych państwowych spółkach.

Polska Grupa Energetyczna w pierwszej połowie 2017 roku sprzedała na giełdzie energii niespełna 7 TWh prądu, czyli 25 proc. swojej produkcji. Dla porównania w poprzednim półroczu na Towarową Giełdę Energii trafiło 99 proc. prądu wytworzanego w elektrowniach i elektrociepłowniach koncernu (niemal 28 TWh).

To całkowita zmiana dla krajowego rynku energii elektrycznej, na którym przez dokładnie sześć lat PGE sprzedawała blisko 100 proc. swojej produkcji. To o tyle istotne, że narodowy czempion jest największym producentem energii elektrycznej w kraju, a po finalizacji zakupu elektrowni i elektrociepłowni francuskiego EDF, będzie miał 40 proc. udział w wytwarzaniu (produkując ok. 70 TWh rocznie).

REKLAMA

Jak poinformował zarząd PGE, w opublikowanym we wtorek sprawozdaniu finansowym, zmiana ma pozwolić koncernowi na „osiągnięcie maksymalnej marży na sprzedaży energii elektrycznej przy jednoczesnej minimalizacji ryzyka związanego z działalnością handlową”.

Zmianę strategii handlowej PGE umożliwiło wyjście spółki spod obowiązku sprzedaży przynajmniej 85 proc. energii wytwarzanej w elektrowniach, które przez ostatnie lata otrzymywały pomoc publiczną. Takie obligo zostało nałożone na wytwórców 9 sierpnia 2010 roku i obowiązywało do czasu, aż ostatnia instalacja danego wytwórcy przestanie otrzymywać tę pomoc. W przypadku PGE GiEK stało się to 16 grudnia 2016 roku. Od tego momentu spółka musi sprzedawać na rynku publicznym (np. giełdzie) tylko 15 proc. swojej produkcji, podobnie jak niemal wszyscy jej konkurenci.

Spod tego obowiązku wyłączona jest jednak produkcja energii z odnawialnych źródeł i w skojarzeniu z ciepłem. W przypadku PGE oznacza to, że minimalny poziom sprzedaży giełdowej, po przejęciu aktywów EDF, może spaść bliżej 10 proc. produkcji całego koncernu.

Dlaczego PGE nie chce giełdy?

REKLAMA

Z informacji portalu WysokieNapiecie.pl wynika, że ograniczenie handlu giełdowego rekomendowała PGE firma doradcza BCG. – Handel przez giełdę był dla nas w oczywisty sposób niekorzystny – przyznaje także w rozmowie z nami menedżer państwowego koncernu.

W jaki sposób? PGE, chociaż produkowała więcej energii elektrycznej, niż potrzebują jej klienci, najpierw sprzedawała całą energię wytworzoną przez swoje elektrownie, a następnie kupowała jej na rynku tyle, ile potrzebowała dostarczyć swoim odbiorcom. W międzyczasie rzeczywiście narażała się na ryzyko, o którym wspomina zarząd, bo ktoś inny mógł podkupić energię dla swoich klientów, podbijając przy okazji jej cenę, ale w praktyce to co traciła spółka obrotu, zarabiała spółka wytwórcza. Cały koncern, mimo pewnego ryzyka, wychodził więc na tych transakcjach na zero.

Kto na tym straci?

Powód, a właściwie dwa, mogą być inne. Po pierwsze kontrolowanie sprzedaży energii pozwoli PGE na sterowanie marżą, a więc będzie mogła sprzedawać swojej spółce obrotu energię taniej niż na rynku, ale dzięki temu poprawi jej pozycję negocjacyjną w walce o kontrakty na sprzedaż energii odbiorcom.

Po drugie będąc jednym z największych wytwórców, PGE będzie mieć silną kartę w negocjacjach z innymi sprzedawcami energii, którzy produkują mniej, niż sprzedają klientom. W takiej sytuacji są dziś dwa inne państwowe koncerny, którym w rocznym bilansie brakuje po ok. 15 TWh energii, którą muszą zakontraktować na rynku – to gdańska Energa i katowicki Tauron.

Ostatni koncern z „wielkiej czwórki” – poznańska Enea – po niedawnym zakupie elektrowni Połaniec od francuskiego Engie z pozycji kupującego zamieniła się właśnie w sprzedawcę energii na rynku hurtowym.

Jakie mogą być bardziej realne powody decyzji PGE i kto może na tym stracić? O tym w dalszej części artykułu na portalu wysokienapiecie.pl.

Bartłomiej Derski, WysokieNapiecie.pl