PRK OZE apeluje o pomoc rządu dla polskich firmy z branży

PRK OZE apeluje o pomoc rządu dla polskich firmy z branży
Dong press

Polska Rada Koordynacyjna OZE podkreśla, że przedsiębiorcom, którzy zainwestowali w wiatraki czy małe elektrownie wodne grozi bankructwo. Branża apeluje o reformę systemu wsparcia, który  jak ocenia PRK OZE „całkowicie się rozsypał”.

Parę lat temu byliśmy przedstawiani jako wzór, dziś przerzuca się nas jak gorący kartofel. Wraz z grupą rolników z kujawskiego Rypina zainwestowała w niewielką farmę wiatrową. Kiedy budowali swoje wiatraki, cena zielonych certyfikatów, które mogą sprzedawać firmy wytwarzające zieloną energię oscylowała wokół 270 zł. Dziś certyfikaty kosztują 25 zł. Wzięliśmy kredyty, które poręczyliśmy własnym majątkiem – mówiła podczas piątkowej konferencji prasowej Hanna Grochowiecka. 

– Dziś nad farmami wiatrowymi, podobnie zresztą jak nad małymi elektrownia wiatrowymi wisi groźba bankructwa. Jeszcze w 2015 r. nasza firma Elsett Zielone Technologie miała 591 tys. zł zysku, za 2016 r. to 746 tys. zł straty – opowiadał inny przedsiębiorca Ernest Schmidt.

REKLAMA

Jak wskazuje Polska Rada Koordynacyjna OZE, za trudną sytuację tych firm odpowiada nadpodaż zielonych certyfikatów – nie dostosowano popytu do podaży, jak w systemie szwedzkim, na którym polski model wsparcia był wzorowany. Do pogorszenia sytuacji przyczynił się także brak rzetelnej informacji o sytuacji na rynku certyfikatów, którą zbyt oszczędnie dawkował Urząd Regulacji Energetyki.

Za tę sytuację nie są odpowiedzialni przedsiębiorcy, którzy w dobrej wierze inwestowali w odnawialne technologie. Kolejne rządowe dokumenty, w tym Krajowy Plan Działań na rzecz OZE gwarantowały im stabilne wsparcie, ograniczające ryzyko inwestycyjne. Okazało się to jedynie pustą obietnicą – komentuje PRK OZE.

Na kłopoty branży złożyła się nie tylko trudna sytuacja na rynku zielonych certyfikatów. PRK OZE przypomina, że po wyborach w 2015 r. PiS zdecydował się na radykalne ograniczenie możliwości rozwoju wiatraków, m.in. wskutek zmiany przepisów dotyczących podatku od nieruchomości. Ich nowe brzmienie sugeruje, że podatek powinien być obliczany nie tylko od wartości masztu wraz z fundamentem, ale także znacznie droższej turbiny, która nie jest trwale związana z gruntem.

Inwestorzy występują o interpretację przepisów do wójtów, ale ci w wielu przypadkach wydają niekorzystne decyzje. W rezultacie kwota podatku rośnie wielokrotnie. Jeden z krajowych producentów energii odnawialnej opowiadał na konferencji, że o ile przed zmianą przepisów płacił 200 tys. zł podatku, to teraz odprowadza cztery razy więcej. – Przy takiej wysokości podatku płacimy 50 zł za MWh wyprodukowanej energii, a dziś cena hurtowa na giełdzie to 160 zł za MWh. A jeszcze mówi się, że jesteśmy dotowani – informował,

To jest bardzo niesprawiedliwe i niekonstytucyjne. Przecież jeśli rolnicy mają oborę, a w niej trzymają krowy to podatek od nieruchomości płaci się od wartości samej obory, a nie trzymanego w niej sprzętu, krów czy mleka – mówiła Hanna Grochowiecka.

REKLAMA

Zaniepokojone tą sytuacją są też banki, kredytujące inwestycje w wiatraki. Dla nich całkiem realne jest ryzyko, że kredyty przyznane wiatrakowym inwestorom nie zostaną spłacone.

Obecni na konferencji przedstawiciele sektora bankowego apelowali o szybkie działania, zwracając uwagę, że zwlekanie z decyzją sprawi, że ratunek, nawet jeśli przyjdzie, może być spóźniony

Polska Rada Koordynacyjna OZE apeluje o utrzymanie obowiązku umarzania zielonych certyfikatów na poziomie 20 proc., co wymagałoby zmiany rozporządzenia ministra energii, a także o pozwolenie wytwórcom energii z wiatru na start w organizowanych od tego roku aukcjach. To umożliwiłoby im przejście z niewydolnego systemu zielonych certyfikatów do zapewniającego większą stabilność systemu aukcji.

Rada podkreśla, że taka zmiana spowodowałaby minimalne skutki dla konsumentów, a także szacuje, że nawet jeśli cena certyfikatów powróciłaby do 200 zł za MWh, to roczny koszt dla statystycznego gospodarstwa domowego zużywającego 2 MWh energii rocznie wyniósłby niecałe 3 zł miesięcznie.

PRK OZE zwraca ponadto uwagę, że sytuacja jeszcze się pogorszy od 2018 r., kiedy zniknie obowiązek zakupu energii od instalacji o mocy powyżej 500 kW. – Firmy będą musiały same negocjować z koncernami. Już pojawiają się z ich strony oferty z ceną 110–120 zł/MWh za energię, bez kosztów bilansowania. To nadużywanie pozycji dominującej i próba przejęcia biznesów – twierdzi Kamil Szydłowski, wiceprezes Stowarzyszenia Małych Elektrowni Wiatrowych.

Rada przypomina, że w zeszłym tygodniu na posiedzeniu parlamentarnego zespołu ds. energetyki i górnictwa rząd ustami dyrektora departamentu OZE w Ministerstwie Energii, Andrzeja Kaźmierskiego, na razie wykluczył interwencję na rynku zielonych certyfikatów, a z drugiej strony ministerstwo zachęca przedsiębiorców do organizowania klastrów energetycznych, skupiających na szczeblu lokalnym różne technologie wytwarzania prądu.

Nikt, na Boga, nie podejmie ryzyka stworzenia klastra, myśmy stracili zaufanie do państwa – odpowiadała Hanna Grochowiecka.

Więcej o propozycjach zmian na rynku zielonych certyfikatów w artykule: Stanowisko PRK OZE ws. zielonych certyfikatów. Propozycje działań naprawczych.

red. gramwzielone.pl