ME o zielonych certyfikatach: pomoc publiczna nie może służyć ratowaniu przed bankructwem

ME o zielonych certyfikatach: pomoc publiczna nie może służyć ratowaniu przed bankructwem
Dyrektor departamentu OZE w Ministerstwie Energii Andrzej Kaźmierski. Fot. Krajowy Instytut Energetyki Rozproszonej

Tak dyrektor departamentu OZE w Ministerstwie Energii Andrzej Kaźmierski odniósł się do oczekiwań ze strony producentów energii odnawialnej, sformułowanych podczas przedwczorajszego posiedzenia Parlamentarnego Zespołu Górnictwa i Energii, i wynikających z trudnej sytuacji finansowej inwestorów działających w systemie zielonych certyfikatów.

Podczas posiedzenia Parlamentarnego Zespołu Górnictwa i Energii przedstawiciele branży OZE apelowali o podjęcie działań mogących poprawić sytuację inwestorów korzystających z zielonych certyfikatów.

Kamil Szydłowski, prezes Stowarzyszenia Małej Energetyki Wiatrowej, który zreferował stanowisko Polskiej Rady Koordynacyjnej OZE nt. sytuacji na rynku zielonych certyfikatów, mówiąc o genezie powstałych problemów wskazał na brak transparentności w przekazywaniu informacji o sytuacji na rynku certyfikatów przez organy administracji rządowej, co skutkowało brakiem dostępu do niezbędnych danych zwłaszcza dla małych producentów. Zaznaczył, że dane udostępniane przez URE były publikowane rzadko i z opóźnieniem.

REKLAMA

Największym problemem było to, że państwo w którymś momencie prowadzenia naszego biznesu postanowiło nas zachęcić do inwestowania w OZE. Zrozumieliśmy to w ten sposób, że państwo jest oczywiście zobowiązane do rozwoju OZE, natomiast nie jest w stanie samo tej energii wytworzyć i z tego powodu zwróciło się do obywateli, aby w tym projekcie państwu pomóc – mówił przedstawiciel stowarzyszenia reprezentującego operatorów małych elektrowni wiatrowych. – Nikt ze Stowarzyszenia Małej Energetyki Wiatrowej dzisiaj nie myśli o budowie nowych instalacji, chce tylko utrzymać instalacje, w które zbudował. (…) Nie walczymy o rozwój. Dotarliśmy do takiego momentu, w którym walczymy tylko o to, co już zostało wybudowane.

Przedstawiciel Stowarzyszenia Małej Energetyki Wiatrowej (SMEW) wskazał ponadto na art. 42 ustawy o OZE skutkujący wycofaniem z dniem 1 lipca 2018 r. gwarantowanej ceny sprzedaży energii z OZE o mocy powyżej 500 kW. Jak zaznaczył, w takiej sytuacji mniejsi inwestorzy muszą wejść na rynek i konkurować z dużo większymi podmiotami, podczas gdy wielu z nich nawet nie jest świadomych tej zmiany.

Kamil Szydłowski zaznaczył, że znajdujący się w trudnej sytuacji producenci energii z małych elektrowni wiatrowych dodatkowo „zostali zaskoczeni wyższym podatkiem”, a – jak podkreślał –  nawet jeszcze nie wszyscy z nich zdają sobie sprawę z wyższych opłat.

Ocenił, że aktualna sytuacja, w której producenci zielonej energii nie są w stanie pokryć bieżących kosztów działalności, oznacza realne ryzyko bankructwa i likwidacji instalacji, a – jak mówił – tylko mała energetyka wiatrowa to około tysiąca przedsiębiorców, którzy „czują się zostawieni sami sobie”.

Ocenił, że do zaistniałej sytuacji i drastycznego spadku cen zielonych certyfikatów doprowadziło m.in.  „niewyjaśnione do dziś” wnoszenie opłaty zastępczej w sytuacji dostępności dużo tańszych certyfikatów na rynku spot, wprowadzenie ulg w obowiązku OZE dla przedsiębiorstw energochłonnych „nieuwzględnionych przy projektowaniu obowiązku OZE” czy polityka rządu w zakresie kształtowania wysokości tego obowiązku.

Jeśli zmieniamy reguły gry w trakcie jej trwania, nikt z nas nie jest w stanie przygotować się do nowej sytuacji – prezes SMEW mówił o możliwości corocznej zmiany wysokości obowiązku OZE przez Ministerstwo Energii, na którą inwestorzy nie mogą się wcześniej przygotować

Rreferując stanowisko PRK OZE, Kamil Szydłowski wymienił wśród propozycji, które mają prowadzić do poprawy sytuacji producentów energii działających w systemie zielonych certyfikatów, m.in. zwiększenie obowiązku OZE do 20 proc. jako rozwiązanie „najłatwiejsze i najszybsze do wdrożenia”, a także przeprowadzenie aukcji migracyjnych na około 1000 MW dla różnych technologii – zaznaczając, że potrzebne jest do tego wcześniejsze przedstawienie harmonogramu i warunków takich aukcji.

Janusz Gajowiecki, prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej, przekonywał, że sektor dużej energetyki wiatrowej znalazł się w podobnej sytuacji jak operatorzy małych instalacji. Przypomniał, że to Prawo i Sprawiedliwość wprowadziło w 2005 r. system zielonych certyfikatów i zachęcało do podejmowania inwestycji w OZE.

Bogdan Warchoł ze Stowarzyszenia Polska Biomasa ocenił, że podobnie jak branża wiatrowa, branża biomasowa jest zagrożona bankructwem, którym mogą zostać dotknięte setki drobnych przedsiębiorstw. Zaznaczył, że popyt na produkowaną w kraju biomasę spadł w ostatnich latach z około 5 mln ton do około 3 mln ton.

Mirosław Kulak, prezes Polskiej Izby Małej Energetyki Odnawialnej, która skupia właścicieli instalacji OZE o mocy około 500 MW, zaproponował w celu poprawy sytuacji producentów zielonej energii przesunięcie do początku 2019 r. zniesienia gwarancji odkupu zielonej energii oraz podniesienie progu mocowego dla instalacji, których miałaby ta zasada dotyczyć – z 0,5 MW do 2 MW.

Prezes PIMEO postulował ponadto wprowadzenie minimalnej ceny na zielone certyfikaty, proponując poziom zbliżony do średniej ceny certyfikatów z ubiegłego roku.

Zabierający głos producenci energii odnawialnej zwracali uwagę, że są potencjalnymi uczestnikami klastrów i że takich podmiotów, których tworzenie forsuje Ministerstwo Energii, nie uda się zbudować bez już funkcjonujących na rynku producentów zielonej energii.

Tomasz Podgajniak z Polskiej Izby Gospodarczej Energetyki Odnawialnej i Rozproszonej zaznaczył, że w przygotowanym przez rząd w 2009 r. Krajowym Planie Działań na rzecz OZE znalazł się zapis, że realizacja celu OZE na 2020 r. zależy od stabilności systemu zielonych certyfikatów. Dodał, że gdyby nie 20 TWh energii wyprodukowanej ze współspalania, nie powstałaby nadpodaż, która doprowadziła do spadku cen zielonych certyfikatów. Zaprezentowane przedwczoraj stanowisko rządu w sprawie zielonych certyfikatów nazwał „co najmniej uwłaczającym”.

Ministerstwo Energii niechętne zmianom

REKLAMA

Reprezentujący Ministerstwo Energii Andrzej Kaźmierski, dyrektor departamentu OZE w ME, ocenił, że system zielonych certyfikatów od początku był „jednoznaczny” i „nie gwarantował żadnych stałych wpływów”.

Ocenił, że wadą systemu zielonych certyfikatów jest brak możliwości kształtowania preferowanego przez rząd miksu energetycznego, a w tym kontekście „system aukcyjny jest lepszy z punktu widzenia państwa”.

Systemy pomocy publicznej nie mogą służyć ratowaniu przez bankructwem – w ten sposób dyrektor Kaźmierski odniósł się do postulatów zgłaszanych przez obecnych na posiedzeniu Parlamentarnego Zespołu Górnictwa i Energii producentów energii, którzy zgłaszali ryzyko bankructwa.

Odnosząc się do zniesienia obowiązku zakupu energii z OZE po gwarantowanej cenie, co ma nastąpić – zgodnie z ustawa o OZE – z dniem 1 stycznia 2018 r., dyrektor Kaźmierski ocenił, że taka sytuacja może być dla inwestorów „zaproszeniem do działania wspólnego i zrzeszania się” i może skłonić ich do samodzielnego poszukania odbiorcy energii.

Komentując kwestię aukcji, szef departamentu OZE w ME poinformował, że w tym roku przewidywane są aukcje migracyjne, ale przewidziano je dla technologii „cennych środowiskowo” i „stabilnych”, do których resort energii zalicza biogaz rolniczy, hydroenergię i biogaz składowiskowy.

Mówiąc o potencjalnych aukcjach migracyjnych dla elektrowni wiatrowych, dyrektor Kaźmierski ocenił jedynie, że ME nie chce przenosić do systemu aukcyjnego maszyn używanych. Jak ocenił, takie urządzenia zostały taniej kupione i wsparcia nie potrzebują.  

Przedstawiciel Ministerstwa Energii zasygnalizował jednocześnie, że w najbliższej nowelizacji ustawy o OZE pojawią się regulacje wyznaczające w perspektywie trzyletniej harmonogram aukcji. Zaznaczył jednak, że taki zapis nie będzie miał charakteru „wiążącego”, aby zachować „elastyczność” i Ministerstwo Energii przyjęty harmonogram będzie mogło zmienić rozporządzeniem.

W swojej wypowiedzi dyrektor Kaźmierski nie odniósł się do terminu zaplanowanej na ten rok aukcji „dogrywkowej”, której organizację wcześniej zapowiedziało Ministerstwo Energii.

O zamiarze zorganizowanania takiej aukcji – wobec problemów, które pojawiły się podczas pierwszej aukcji z grudnia 2016 r. i niemożności zgłoszenia części ofert z powodu przerw w dostępie do systemu Internetowej Platformy Aukcyjnej – zapewniło wcześniej ME, ale termin tej aukcji oraz jej warunki pozostają nadal nieznane.

Nieznany jest też termin planowanej na ten rok, dużej aukcji. Dyrektor Kaźmierski wspomniał, że ze względu na terminarz nowelizacji ustawy o OZE, tegoroczne aukcje powinny odbyć się po raz kolejny pod koniec roku. Wskazał przy tym na potrzebę doprecyzowania rozwiązań związanych z pomocą publiczną.

Nadal nie weszły w życie rozporządzenia kształtujące kolejność aukcji i planowane do zakupu wolumeny energii, co dodatkowo utrudnia inwestorowm przygotowanie swoich strategii. 

Katarzyna Szwed-Lipińska, dyrektor Departamentu Źródeł Odnawialnych w Urzędzie Regulacji Energetyki, stwierdziła w kontekście ewentualnych zmian w systemie zielonych certyfikatów, że problemem jest fakt, że Komisja Europejska już zaakceptowała ten system wsparcia, wiec ewentualne zmiany muszą uwzględniać aktualny stan prawny. Dodała, że nowe rozwiązania powinny uwzględniać interes odbiorców energii.

Notyfikacji w Komisji Europejskiej nie wymagałoby choćby zwiększenie obowiązku OZE w drodze rozporządzenia Ministerstwa Energii, co zwiększyłoby popyt na zielone certyfikaty i mogłoby doprowadzić do zwiększenia ich ceny.

Przedstawicielka URE oceniła ponadto, że aukcje są rozwiązaniem tylko dla tych podmiotów, które będą w stanie zmieścić się z oferowaną ceną w ramach warunków wyznaczonych przez zasady pomocy publicznej i tych, „które będą w stanie poradzić sobie ze skomplikowanym systemem aukcyjnym, bo niewątpliwie takim on jest”.

Problem z celem OZE na 2020 r.

Poseł Ireneusz Zyska, przewodniczący Parlamentarnego Zespołu Górnictwa i Energii, ocenił w kontekście kryzysu, z którym borykają się inwestorzy na rynku źródeł odnawialnych, że prowadzona przez państwo polityka w zakresie OZE jest „niepokojąca w kontekście przyszłych wyzwań, które stoją przed polską energetyką” i w kontekście realizacji celu OZE na 2020 r., z  którego osiągnięciem – jak zauważył poseł Zyska – możemy mieć problem.

Polityka państwa nie daje możliwości patrzenia w sposób stabilny na własny biznes przedsiębiorcom, którzy w tym sektorze funkcjonują, to co mówić o osiąganiu dalszych celów, jeśli dzisiaj jest problem z utrzymaniem status quo – mówił przewodniczący Parlamentarnego Zespołu Górnictwa i Energii. 

red. gramwzielone.pl