G. Wiśniewski: brak transparentności w pierwszych aukcjach

G. Wiśniewski: brak transparentności w pierwszych aukcjach
Grzegorz Wiśniewski, prezes Instytutu Energetyki Odnawialnej. Fot. MMC Polska

Trudno pierwsze ceny w nowym systemie traktować jako miarodajne na rynku OZE, nie tylko z uwagi na zawartą w nich pomoc publiczną, ale też na oderwanie od rynku z uwagi na dziwną strukturę koszyków aukcyjnych, możliwe pomyłki oferentów i mało przejrzysty sposób ustalania ceny pisze na temat efektów pierwszych polskich aukcji dla OZE Grzegorz Wiśniewski, prezes Instytutu Energetyki Odnawialnej.

Samo słowo „aukcja” (celowo nie używam w tym kontekście nazwy „licytator” tylko oferent)  nie ma wiele wspólnego z tzw. „spotowym” ustalaniem cen (jak np. na giełdzie energii na dostawy energii w przyszłych latach). W aukcjach OZE nikt nie licytuje w dół od ceny referencyjnej  na energię (tak w momencie tworzenia prawa miała wyglądać aukcja, określona jako tzw. „aukcja holenderska”), nikt nie widzi innych ofert i nie może zmienić swojej (licytuje w ciemno, nawet w „swoim” koszyku nie wie, z kim konkuruje).  Jest to zwykły przetarg na dostawę dziwnie scharakteryzowanych produktów.

Od standardowego przetargu różni się tym, że zamiast dostarczenia zamkniętej koperty trzeba przejść przez platformę aukcyjną. W tym przypadku koperta nie jest otwierana od razu, ale Prezes URE ma trzy dni robocze na ogłoszenie wyników (a tak  na marginesie to na co te trzy dni? Platforma aukcyjna podaje wyniki w czasie rzeczywistym … chyba?… uczestnicy aukcji są już zweryfikowani pod kątem wymagań formalnych przed przystąpieniem do aukcji, a warunki przystąpienia są bardzo surowe i ściśle określone, czyli nie wiadomo czemu przepis może służyć).

REKLAMA

Tyle zasadniczo wiemy wprost (lub możemy wyczytać)  z informacji publicznej przedstawionej przez Prezesa URE. Jest zatem pierwszy, skromny w swojej treści materiał, który może być podstawą oceny samej aukcji, ale przede wszystkim przepisów ustawy o OZE, na mocy których aukcja (kluczowy instrument wsparcia w ustawie) została przeprowadzona.

Wnikliwej ewaluacji wyników pierwszej (de facto testowej) aukcji (kluczowych dla dalszej eksploatacji systemu) powinno dokonać Ministerstwo Energii, które jednocześnie jest faktycznym autorem przepisów. Ocena dokonana przez oferentów sprowadzi się generalnie do odwołań do URE od ogłoszonych wyników (i ew. pozwów). Być może głównym powodem odwołań będzie fakt, że platforma aukcyjna nie działała „optymalnie”, jak okresowe problemy techniczne z dostępem do platformy zostały eufemistycznie, ale w sumie trafnie nazwane.

Nie to jednak powinno być przedmiotem ewaluacji i najważniejszym powodem zainteresowania opinii publicznej tematem. Zasadniczym pytaniem jest to, czy aukcje w obecnej formule mają sens i jak efekty pierwszej aukcji przełożą się na koszty dla końcowego odbiorcy oraz osiągnięcie celu w zakresie OZE w roku 2020 (co jest, także uwzględnione w ustawie OZE, jedynym celem istnienia tego instrumentu wsparcia). 

REKLAMA

Gdyby okazało się, że istnieją tu wątpliwości, nadal możliwe jest podjęcie skutecznych działań naprawczych przed ogłoszeniem aukcji w 2017 roku, która – zgodnie z projektem rozporządzenia Rady Ministrów ma opiewać na 12-krotnie większą kwotę  i może zarówno nie przynieść oczekiwanych inwestycji, które mają pomóc wypełnić zobowiązania Polski w zakresie OZE na 2020 rok, jak i spowodować nadmierne koszty.

Może też doprowadzić do zniszczenia rynku energii z OZE i rynku drewna przez technologie współspalania biomasy z węglem oraz na lata zablokować w Polsce rozwój OZE. Należy też podkreślić, że ze względu na uznaniowy wybór koszyków aukcyjnych, pierwsza aukcja może zupełnie nie być reprezentatywna dla całego przyszłego systemu i w sposób oczywisty preferowała niektóre technologie, a nowa aukcja może przynieść zupełnie nowe pokusy i wyzwania.

W obecnej strukturze zarządzania aukcyjnym systemem wsparcia OZE, do pełnej informacji na temat ofert wygrywających ma dostęp jedynie URE i Ministerstwo Energii – użytkownicy końcowi mogą jedynie grzecznie zapłacić koszty, jakie dostawca energii przedstawi im na rachunku. Na rachunku też nieszczególnie przejrzystym dla przeciętnego odbiorcy..  

Zewnętrzne skutki testowej aukcji  z 2016 roku nie są ani przejrzyste, ani imponujące, ani zachęcające. Otwarto procedurę kontraktowania jedynie na 38 proc. wolumenu energii ustalonego i tak na wręcz symbolicznym poziomie w poprzednim rozporządzeniu Rady Ministrów i – także z uwagi na odliczoną, wcześniej udzieloną pomoc publiczną – wydano zaledwie 29 proc. ustalonego budżetu.

Innymi słowy dużym wysiłkiem wsparto margines rynku, który już wcześniej otrzymał niewiele obecnie (z woli rządu) warte publiczne wsparcie. Nawet jak na test, to relacja efektów do nakładów (środków i straconego czasu) jest wysoce niekorzystna. A gdzie są dodatkowe korzyści: tworzenie perspektywy rynku dla innowacji, wprowadzanie technologii nieobecnych dotąd na rynku, wsparcie dla działań, które mogą zaprocentować w długoterminowym horyzoncie czasowym? 

Link do całego wpisu Grzegorza Wiśniewskiego na blogu „Odnawialny”