Na co teraz mogą liczyć przedsiębiorcy inwestujący w mikroinstalacje OZE?

Na co teraz mogą liczyć przedsiębiorcy inwestujący w mikroinstalacje OZE?
erhard renz, flickr cc

Temat proponowanych rozwiązań dla prosumentów w ostatnim czasie zostało powiedziane dosyć dużo, dlatego też warto byłoby zwrócić uwagę na sytuację przedsiębiorców chcących produkować energię na potrzeby własne z możliwością oddania nadwyżki energii elektrycznej do sieci dystrybucyjnej. Niestety aktualna nowelizacja ustawy o OZE, która wejdzie w życie 1 lipca br., wskazuje na to, że odsprzedaż do sieci nieskonsumowanej przez przedsiębiorcę energii, pozostaje jak na razie poza jakimkolwiek, chociażby najmniejszym wsparciempisze Patryk Rakowski.

Przy okazji tego tematu warto byłoby chociaż na chwilę wrócić do definicji prosumenta, mimo, że ta definicja nie tyczy się bezpośrednio przedsiębiorców, ale na pewno jest z nimi w jakiś sposób powiązana. Zgodnie z proponowaną definicją, prosumentem będzie odbiorca końcowy dokonujący zakupu energii elektrycznej na podstawie umowy kompleksowej, wytwarzającego energię elektryczną wyłącznie z odnawialnych źródeł energii w mikroinstalacji w celu jej zużycia na potrzeby własne, niezwiązane z wykonywaną działalnością gospodarczą regulowaną ustawą z dnia 2 lipca 2004 r. o swobodzie działalności gospodarczej (Dz. U. z 2015 r. poz. 584, z późn. zm.).

Z przytoczonej definicji wynika, że osoby prowadzące działalność gospodarczą, które swoją siedzibę mają poza miejscem zamieszkania, dzięki czemu 100 proc. wyprodukowaną energię z mikroinstalacji będą zużywać na cele niezwiązane z prowadzoną działalnością, zgodnie z proponowana poprawką, będą mogły zostać prosumentem.

REKLAMA

Nie wiadomo jak sytuacja będzie wyglądać w przypadku osób mających siedzibę firmy w swoim domu. Z definicji wychodzi jednak, że takie osoby nie będą mogły zostać prosumentem, chyba że z energii elektrycznej na potrzeby firmy będą korzystać poza okresami produkcji energii z instalacji PV… Z drugiej strony wykluczenie osób spod definicji prosumenta tylko dlatego, że będą korzystać z energii wyprodukowanej w mikroinstalacji tylko np. do zasilenia komputera, wydaje się pomysłem absurdalnym i oderwanym od zdrowego podejścia do prosumeryzmu. Mam jednak szczerą nadzieję, że definicja prosumenta nie będzie traktowana w tak rygorystyczny sposób.

Wracając jednak do głównego wątku omawianego tematu, należy zauważyć, że nowelizacja ustawy w proponowanej formie wyklucza przedsiębiorców produkujących energię na potrzeby własne z jakiegokolwiek wsparcia, w przeciwieństwie do przedsiębiorców nastawionych na sprzedaż całości energii do sieci dystrybucyjnej.

Zgodnie z obecnie obowiązującym brzmieniem przepisów zawartych w rozdziale IV, konkretnie po myśli art. 41 ust. 14 przedsiębiorca od 1 lipca 2016 r. miałby dokonywać rozliczenia z tytułu różnicy między ilością energii elektrycznej pobranej z sieci a ilością energii elektrycznej wprowadzonej do tej sieci, w danym półroczu, ze sprzedawcą zobowiązanym na podstawie umowy sprzedaży energii elektrycznej (net-metering).

Jak wszystkim wiadomo, zawarty w ustawie o OZE net-metering nie miałby obejmować opłat dystrybucyjnych, a jedynie samą energię elektryczną. Jednak zgodnie z nowelizacją ustawy art. 41 ust. 14 ma zostać uchylony, a w zamian rządzący nie proponują jakiejkolwiek innej formy rozliczenia, mogącej chociaż w nieznacznym stopniu wskazywać na chęć wsparcia przedsiębiorców wytwarzających energię w mikroinstalacjach, ukierunkowanych na autokonsumpcję, co dla mnie jest totalnym nieporozumieniem.

Zgodnie z przyjętą nowelizacją, jedyne, na co mogą liczyć przedsiębiorcy, to sprzedaż energii niewykorzystanej na własne potrzeby po cenie równiej 100% średniej ceny sprzedaży energii elektrycznej na rynku konkurencyjnym w poprzednim kwartale ogłoszonej przez Prezesa URE.

REKLAMA

Można oczywiście usłyszeć z ust wiceministra energii Pana Piotrowskiego, że w najbliższym półroczu ME wprowadzi regulacje prosumenckie także dla przedsiębiorców, jednak nie padają żadne konkretne deklaracje, a jedynie możemy dowiedzieć się, że objęcie przedsiębiorców od 1 lipca 2016 r. proponowanym dla prosumentów systemem opustów, może powodować problemy natury podatkowej. Oczywiście, o co rządzącym dokładnie chodzi, nie dowiemy się od nich, do czego z resztą zdarzyliśmy się już chyba przyzwyczaić.

Na uwagę zasługuje również fakt, że o rozliczaniu przedsiębiorców na zasadzie net-meteringu traktuje także art. 44 ust. 13 ustawy o OZE, którego uchylenia nie przewiduje proponowana nowela ustawy. Zgodnie z tym przepisem z net-meteringu od 1 lipca będą mogli korzystać właściciele instalacji istniejących, zmodernizowanych oraz oddanych do użytku w pierwszym półroczu 2016 r. Patrząc jednak na niemałą ilość przepisów, które pozostały w rozdziale 4. ustawy o OZE, a odwołujących się do uchylonych artykułów, można przypuszczać, że jest to tylko niedopatrzenie, wynikające z przygotowywanej na kolanie nowelizacji ustawy. Biorąc pod uwagę w szczególności tempo procedowanych zmian oraz brak merytorycznej dyskusji na ich temat. Obawiam się jednak, że nawet ostatnie poprawki wnoszone na bieżąco podczas obrad Komisji ds. Energii i Skarbu Państwa czy w Senacie nie zlikwidują wszystkich tego typu nieporozumień.

Ta cała sytuacja dziwnie wygląda na tle przedsiębiorców nastawionych stricte na sprzedaż całości energii do sieci OSD, którzy będą mogli liczyć na wsparcie przewidziane w systemie aukcyjnym (jakie by ono nie było), który oczywiście nie obejmie wytwórców przyłączonych do własnej sieci odbiorczej.

I w tym momencie dochodzi do niemałej rozbieżności pomiędzy deklaracjami składanymi przez rządzących, a proponowanymi zmianami w ustawie o OZE. Skoro preferowane są instalacje przyłączone do sieci odbiorczej (zdecydowana większość na poziomie sieci niskiego napięcia) nastawione na konsumpcje własną, to dlaczego właśnie tych przedsiębiorców (w zdecydowanej większości małe i średnie przedsiębiorstwa) pozbawia się jakiegokolwiek wsparcia, które należy im się chociażby ze względu na zasadę równego traktowania podmiotów na rynku, czy ze względu na opłatę OZE, którą będą uiszczać prawdopodobnie od 1 lipca 2016 r. Jedyne co obecnie pozostawia się tym firmom to możliwość sprzedaży energii po cenie wynoszącej niespełna 170 zł/MWh.

Do braku jakiegokolwiek wsparcia dla przedsiębiorców dochodzi proponowany okres 15 lat, w jakim sprzedawca zobowiązany będzie musiał odkupić energię elektryczną od przedsiębiorstwa wytwarzającego energię z mikroinstalacji. Co w takim razie stanie się po tym okresie? W zaistniałej sytuacji nie ma chyba już innego wyjścia jak jedynie możliwość oddania za darmo nadwyżki energii na rzecz lokalnego OSD, czy też sprzedawcy zobowiązanemu.

Patrząc jednak realnie na rozwój odnawialnych źródeł energii, czy też systemów magazynowania energii na świecie, coroczny wzrost w Polsce zapotrzebowania na energię elektryczną oraz pogłębiające się problemy energetyki zawodowej opartej na źródłach nieodnawialnych, można wnioskować, że jeszcze dojdzie do sytuacji, w której państwo będzie prosiło nas, abyśmy nadwyżki wprowadzali do sieci, a wtedy to my będziemy rozdawali karty (mam taką szczerą nadzieję).

Nie jest to tylko moje marzenie, a bardziej realna ocena obecnej i przyszłej sytuacji na rynku energii elektrycznej w Polsce. Niestety ta krótkowzroczność poprzedniej jak i obecnej ekipy rządzącej negatywnie wpłynie na przyszłą kondycję i sytuację polskiej gospodarki, ale wychodzi na to, że możliwość przewidywania 20-30 lat do przodu przerasta możliwości polskiej elity rządzącej.

Wracając jednak do sedna sprawy – obecnie proponowany „system wsparcia” dla prosumentów, brak jakiegokolwiek wsparcia dla najmniejszych firm wytwarzających energię z najmniejszych instalacji przyłączonych do sieci nn ukierunkowanych głównie na autokonsumpcję oraz próbę skierowania całego strumienia wsparcia w kierunku zakładów energetycznych na pseudo-OZE, jakim dla mnie niewątpliwie jest współspalanie – uważam za skandaliczne, w szczególności przy braku jakiejkolwiek oceny regulacji wprowadzanych zmian. Z drugiej strony można z góry założyć, że OSR przygotowane dla nowelizacji ustawy byłoby tak samo zmanipulowane, jak poprzednie OSR przygotowane dla pierwotnej wersji ustawy o OZE. Nie pozostaje nam nic innego jak poczekać jeszcze jakieś pół roku, może wreszcie UE obudzi się i zacznie dostrzegać realne zagrożenie nieosiągnięcia przez Polskę wymaganego progu 15 proc. z OZE, co zmusi rządzących do przekierowania strumienia wsparcia dla OZE, chociaż w małym stopniu w kierunku małych wytwórców energii.

Patryk Rakowski