„Przeciwstawianie OZE i energetyki konwencjonalnej jest bezcelowe” [wywiad]

„Przeciwstawianie OZE i energetyki konwencjonalnej jest bezcelowe” [wywiad]
Dr Joanna Maćkowiak-Pandera, ekspertka ds. energetyki, Forum Analiz Energetycznych

Polskie jednostki wytwórcze są wiekowe. Połowa ma ponad 30 lat, część z nich będzie w kolejnych latach wyłączana ze względów ekonomicznych i środowiskowych. Trzeba wyciągać wnioski z tego, co dzieje się w Europie, jakie inwestycje powstają w obecnym modelu rynku energii elektrycznej. Nie ma co czekać, aż Unia Europejska któregoś dnia zrezygnuje z dekarbonizacji mówi w wywiadzie dla Gramwzielone.pl dr Joanna Maćkowiak-Pandera, ekspertka ds. energetyki z Forum Analiz Energetycznych.

Gramwzielone.pl: – Przy okazji debaty wywołanej ostatnimi ograniczeniami dostaw prądu można było usłyszeć dwie sprzeczne opinie. Z jednej strony padały głosy, że OZE nie zapewniło i nie jest w stanie zapewnić bezpieczeństwa energetycznego w sytuacji problemów tradycyjnej energetyki. Z drugiej strony zwolennicy energetyki odnawialnej wskazywali, że OZE buduje bezpieczeństwo energetyczne i wskazywali na wysoką produkcję energii z PV w Niemczech, która wielokrotnie przekraczała braki energii w polskim systemie. Po której stronie w tej debacie może Pani stanąć i jaką rolę widzi Pani dla OZE i innych źródeł energii w budowaniu bezpieczeństwa energetycznego?

Dr Joanna Maćkowiak-Pandera: – Fala upałów dotknęła całą Europę i lepiej poradziły sobie kraje, które mają zdywersyfikowany miks energetyczny, w tym źródła odnawialne, wykorzystują połączenia transgraniczne, aby bilansować system energetyczny oraz mają bardziej elastyczny system energetyczny, który potrafi się dostosować do popytu i podaży. Opieranie bezpieczeństwa energetycznego na jednym źródle energii lub technologii staje się coraz bardziej ryzykowne zwłaszcza gdy mamy do czynienia ze starymi jednostkami wytwórczymi i wyizolowanym systemem, a taki ma Polska. Obecnie jedynie 2% energii elektrycznej może być pokrywane dostawami z zagranicy, a średnia unijna to ponad 20%. 

REKLAMA

Polscy wytwórcy się cieszą. Mają mniejszą konkurencję, ale w sytuacji, gdy krajowym jednostkom przytrafiają się awarie, koszty niedostarczonego prądu rozkładane są pomiędzy wszystkich konsumentów energii elektrycznej, a operator systemu ma problem z jego zbilansowaniem. 

Wracając do pytania, nie rozumiem, dlaczego w Polsce jest to dyskusja albo, albo – OZE versus energia konwencjonalna. Energetyka odnawialna w połączeniu z energetyką konwencjonalną może się dobrze uzupełniać i poprawiać bezpieczeństwo systemu energetycznego. W sierpniu, gdy problem z wytwarzaniem miały jednostki termiczne, a w południe zużywano najwięcej prądu, w tym czasie świeciło słońce i fotowoltaika mogłaby znacząco poprawić sytuację. W tym samym czasie w Niemczech tylko PV generowało 24 GW – więcej niż całe letnie szczytowe zapotrzebowanie w Polsce. W Skandynawii na skutek intensywnych opadów deszczu elektrownie wodne produkowały tani prąd, który na giełdzie kosztował nawet 1,4 centa – 6 gr/kWh.

Wśród rozwiązań ewentualnego kryzysu energetycznego można wymienić rozwój nowych mocy w energetyce konwencjonalnej lub/i OZE, tworzenie rynku mocy z elektrowniami pozostającymi w pogotowiu do rozpoczęcia pracy w sytuacji spadku podaży energii, a także mechanizmy zarządzania popytem czy rozwój połączeń transgranicznych. Które rozwiązania powinno się Pani zdaniem wdrażać w polskich realiach, aby uchronić Polskę od sytuacji, której byliśmy ostatnio świadkami?

– Mimo wysokich rezerw w Polsce, na poziomie 13%, okazało się, że nie tylko liczy się ich bezwzględny poziom, ale przede wszystkim jakość, czyli możliwość sprawnego uruchomienia w krótkim czasie. Znaczenie ma tutaj zarówno stan techniczny jednostek wytwórczych, jak i odpowiednie zachęty finansowe do uruchomienia rezerw. 

Polskie jednostki wytwórcze są wiekowe. Połowa ma ponad 30 lat, część z nich będzie w kolejnych latach wyłączana ze względów ekonomicznych i środowiskowych. Trzeba wyciągać wnioski z tego co dzieje się w Europie, jakie inwestycje powstają w obecnym modelu rynku energii elektrycznej. Nie ma co czekać, aż Unia Europejska któregoś dnia zrezygnuje z dekarbonizacji. Najważniejsze wyzwania dla polskiej energetyki to dywersyfikacja miksu, poprawa elastyczności systemu energetycznego i współpraca regionalna. Po pierwsze dywersyfikacja – głównie przez rozwój energetyki odnawialnej, ponieważ to jest źródło, które już teraz jest traktowane preferencyjnie w Unii Europejskiej. Od Komisji Europejskiej po ACER, ENTSO – wszyscy przygotowują się na szybki rozwój OZE. Nie zanosi się, aby zmienił się model rynku energii elektrycznej, a to oznacza, że inwestycje w OZE będzie łatwiej realizować.

Po drugie elastyczność rozumiana np. jako elastyczne dostosowanie do popytu – tu możliwości jest wiele od inteligentnego opomiarowania po tzw. demand response, czyli redukcję zapotrzebowania na moc, który to mechanizm ma ogromny, niewykorzystany w pełni potencjał. Jest to mechanizm, który w sytuacji podobnej do sierpniowej, czyli zwiększonego popytu lub problemów z generacją prądu, może doprowadzić do sprawnej redukcji zapotrzebowania na energię. Przy czym redukują ci, którzy wcześniej się na to zgodzili. Operator systemu może wybrać najtańsze oferty, a redukcja odbywa się dobrowolnie, a nie pod przymusem. Doświadczenia innych krajów pokazują, że nawet 10% zapotrzebowania można zredukować przez mechanizm demand reponse.

Co do rynku mocy trzeba uważać na koszty, ponieważ ta forma wsparcia dla energetyki może prowadzić do wzrostu kosztów energii elektrycznej, niekoniecznie wspierając modernizację czy budowę nowych mocy. Komisja Europejska będzie się starała zniechęcić do rynków mocy, a wspierać integrację rynków energii. 

Podsumowując, podobnych sytuacji jak w sierpniu możemy uniknąć, jeżeli będziemy inwestować w różne źródła energii, rozwijać połączenia z sąsiadami i uelastyczniać system poprzez np. mechanizm zarządzania popytem.

W polskich mediach – w temacie rozwoju OZE w Niemczech – można usłyszeć głównie głosy mówiące o wysokich kosztach dopłat do produkcji zielonej energii, które ponoszą nasi zachodni sąsiedzi. Jakie jest Pani zdanie w tym temacie i jak oceniłaby Pani rachunek kosztów i korzyści z OZE dla niemieckiej gospodarki?

– Odejście od paliw kopalnych oraz atomu na rzecz OZE rozpoczęło się wiele lat temu. Społeczeństwo niemieckie nie akceptuje energii z atomu, dlatego zdecydowało się na wyłączenie wszystkich jednostek do 2022 r. Co do węgla – niemal 100 % węgla kamiennego w Niemczech pochodzi z importu. Otwieranie nowych odkrywek węgla brunatnego staje się niemożliwe ze względu na opór lokalnych społeczności. Obecnie ok. 43% energii elektrycznej jest produkowana z węgla.

Kiedyś Niemcy wspierali równo wszystkie technologie przez system taryf gwarantowanych, a później okazało się, że największy potencjał redukcji kosztów mają technologie produkujące energię z wiatru i słońca. W branży OZE pracuje 350 000 ludzi – więcej niż w energetyce konwencjonalnej.

REKLAMA

Gdy 20 lat temu odnawialne źródła energii wkraczały na rynek, były wielokrotnie droższe od konwencjonalnych źródeł. W ciągu ostatnich 10 lat koszt wytworzenia prądu z paneli fotowoltaicznych zmniejszył się o 80%. Obecnie można produkować prąd z PV za 360 – 600 zł/MWh, a z wiatru nawet za 240 – 360 zł/MWh. Koszt produkcji energii z nowych instalacji węglowych waha się (w zależności od cen uprawnień CO2) w granicach 240 – 320 zł/MWh, a z nowej elektrowni jądrowej może osiągnąć poziom nawet 480 zł MWh, co pokazują wyniki ostatnich przetargów na nowe moce jądrowe w Wielkiej Brytanii i Czechach.

Istotnym elementem dyskusji jest również to, że energia elektryczna na rynku hurtowym w Niemczech jest jedną z najniższych w Europie – prąd kosztuje ok. 130 zł/MWh. W Polsce ostatnio energia elektryczna jest droższa – kosztuje średnio ok. 150 zł/MWh. Nawet jeśli konsumenci indywidualni płacą za energię elektryczną w Niemczech więcej niż w Polsce, to niemiecki przemysł jest ewidentnym beneficjentem Energiewende.

W wielu opiniach na temat Energiewende, które możemy usłyszeć w naszym kraju, dominuje informacja o dużym wpływie dopłat do OZE na wzrost rachunków niemieckich odbiorców energii. Z drugiej strony analizy instytutu Agora Energiewende pokazują, że z czasem udział dopłat w niemieckich rachunkach za energię zacznie spadać. Jaką cenę płacą i będą płacić niemieccy odbiorcy energii za rozwój OZE? Za kilka lat będziemy mieć do czynienia z sytuacją, gdy niemieccy producenci zielonej energii zaczną wychodzić z systemu wysokich dopłat, z których korzystali inwestorzy zwłaszcza na początku niemieckiego systemu feed-in tariffs. Jakie znaczenie może to mieć dla niemieckiego rynku energii i jak wychodzenie z dopłat dla OZE wpłynie na hurtowe ceny energii w Niemczech?

– Po pierwsze trzeba odróżnić odbiorcę indywidualnego od odbiorcy przemysłowego, a w tej kategorii przemysł energochłonny, dla którego energia może stanowić ponad 10% kosztów – i pozostałych, dla których koszt energii elektrycznej nie przekracza 4%. Przemysł, szczególnie energochłonny często jest zwolniony z opłaty OZE i innych opłat oraz podatków, a więc naprawdę nie ma powodów do narzekania.

Opłata OZE najbardziej wzrosła w latach 2008 – 2011, kiedy system taryf gwarantowanych był po prostu zbyt hojny, szczególnie dla PV. Nie przewidziano szybkiego spadku kosztów i gwałtownego rozwoju tej technologii. Według naszych analiz, z czasem opłata OZE będzie spadać wraz ze spadkiem kosztów technologii i wychodzeniem z systemu wsparcia urządzeń, które realizowane były według systemu starych taryf.

Dlatego mimo, że Niemcy są drugim najdroższym krajem w Europie jeżeli chodzi o ceny prądu dla gospodarstw domowych – po Danii – to transformację energetyczną wspiera 80% społeczeństwa, a przeciętna rodzina wydaje pomiędzy 3-4% dochodów na energię elektryczną – czyli nawet mniej niż w Polsce, gdzie wydaje się 4–5%. Wysokie poparcie dla transformacji energetycznej wynika też z tego, że 50% instalacji OZE należy w jakiejś formie do obywateli – czy to poprzez udziały w spółdzielniach, czy fundusze inwestycyjne lub inwestycje indywidualne.

Niemiecki potencjał OZE był budowany głównie dzięki stosunkowo wysokim dopłatom w ramach systemu taryf gwarantowanych. Teraz Niemcy wygaszają wysokie dopłaty i zmierzają w kierunku systemu aukcyjnego, którego celem jest promowanie generacji z OZE jak najniższym kosztem. Jak sprawdzają się pilotażowe aukcje dla fotowoltaiki w Niemczech i jakie opinie niemieckich ekspertów można usłyszeć na temat perspektyw, wad i zalet aukcji dla OZE w Niemczech?

– W tym roku są prowadzone aukcje pilotażowe na 500 MW dla instalacji solarnych. Wniosek z tych aukcji jest jeden – duże zainteresowanie tym systemem i nowe rekordy cenowe. Decyzja o przestawieniu całego systemu wsparcia OZE na aukcje już zapadła. W lipcu niemieckie ministerstwo gospodarki przedstawiło założenia do nowelizacji ustawy OZE, która wejdzie w życie w przyszłym roku. Początkowo branża energetyki odnawialnej w Niemczech bardzo krytykowała system aukcyjny. Obecnie mam wrażenie, że wszyscy się pogodzili z tym, że aukcje są mechanizmem wsparcia preferowanym przez Komisję Europejską i trzeba wysiłki skoncentrować na szczegółach działania aukcji bardziej niż na próbie utrzymania taryf gwarantowanych.

Gdy obserwuję tę dyskusję w Niemczech i w Polsce, widzę jednak różnice. Podstawowa to dojrzałość rynku – w Niemczech system administracyjny wokół przyłączenia OZE i sprzedaży energii jest prostszy i tańszy w obsłudze niż w Polsce. Do tego dużą wagę przykłada się do utrzymania konkurencji. Ostatecznie system aukcyjny zadziała, czyli będzie generował nowe moce po niższych kosztach, tylko wtedy, gdy będzie wystarczająca konkurencja między podmiotami.

W Polsce ustawę OZE z aukcjami wprowadza się po dużej konsolidacji rynku, dlatego dość istotne jest pytanie, kto będzie startował w aukcjach i czy będzie w stanie wygrać aukcję, a później wybudować nowe moce po zakontraktowanej cenie.

Niemiecki model rozwoju OZE jest unikatowi nie tylko ze względu na skalę. Ciekawe jest także to, kto buduje niemiecką energetykę odnawialną. Małą rolę w tym zakresie odgrywają koncerny energetyczne, a dużą obywatele i spółdzielnie energetyczne. Jak oceni Pani plusy i minusy takiego modelu i czy powinniśmy w tym zakresie pójść śladem Niemców? Jeśli tak, jakie rozwiązania na poziome legislacji mogą pomóc w rozwijaniu polskiej obywatelskiej energetyki? 

– Tworzenie polityki energetycznej wymaga równoważenia wielu interesów – konsumentów, biznesu, ograniczenia oddziaływania na środowisko – wszystkie te kwestie przenikają się i każdy kraj w prowadzi swoją indywidualną politykę energetyczną, co jest zagwarantowane w traktacie. Dlatego każdy kraj powinien iść swoją własną drogą, a decyzje podejmować po rzetelnej analizie, która uwzględnia zasoby surowcowe – w tym odnawialne, kwestie społeczne, gospodarcze i przede wszystkim koszty. Nie uważam, że Polska musi podążać niemiecką drogą, albo drogą jakiegokolwiek innego kraju, warto jednak przyglądać się, co się dzieje w Europie.

Bez wątpienia szkodliwe są próby obrony status quo, wzbranianie się przed zmianami, które i tak nadejdą dlatego, że transformacja sektora energetycznego jest powodowana megatrendami, których nie da się powstrzymać. A do tych można między innymi zaliczyć spadek kosztów technologii OZE, postęp technologiczny w zakresie sterowania popytem, konsekwentny obowiązek redukowania emisji, zmianę modeli biznesowych, coraz większą świadomość obywateli.

Niemieccy wytwórcy dość długo ignorowali transformację. Zbyt późno zaczęli inwestować w OZE i dostosowywać się do zmieniającego rynku, a teraz faktycznie wartość spółek energetycznych spada, a rośnie rola energetyki obywatelskiej. Postęp transformacji energetycznej jest znaczący. Niemcy nie mają niedoborów, mają za to duże nadwyżki energii, inwestują bez przerwy w nowe moce i sieci, rozwijają innowacje, a społeczeństwo to akceptuje. Oczywiście przy tym się spierają, problemów technicznych jest wiele, ale projekt Energiewende idzie pełną parą. 

gramwzielone.pl