Zielone certyfikaty w Rumunii. Problemy takie jak w Polsce

Zielone certyfikaty w Rumunii. Problemy takie jak w Polsce
Bosch press

Rumunia była – obok Polski – jednym z nielicznych krajów, które zdecydowały się na wspieranie producentów energii odnawialnej systemem zielonych certyfikatów. Teraz inwestorzy, którzy zainwestowali w OZE w Rumunii, borykają się z problemami znanymi także inwestorom w Polsce. Rumuńskie władze uznały bowiem, że będąc blisko realizacji unijnego celu dla OZE na 2020 r. nie muszą już wspierać rozwoju energetyki odnawialnej w Rumunii i bardziej martwią się o potencjalny wpływ dopłat na wzrost rachunków za energię. 

Rumunia wprowadziła korzystne dopłaty w ramach systemu zielonych certyfikatów kilka lat temu. Na atrakcyjne wówczas dopłaty szybko zareagował rynek. W sektorze wiatrowym potencjał wzrósł w kilka lat z kilku zainstalowanych MW w roku 2009 do prawie 3 GW na koniec ubiegłego roku. W tym czasie w Rumunii powstała m.in. największa farma wiatrowa na świecie – projekt o mocy 600 MW zrealizował czeski CEZ.

Szybko rozwijał się też rynek fotowoltaiczny, po tym jak w ramach rumuńskiego systemu zielonych certyfikatów wprowadzono większą ilość certyfikatów przysługujących za produkcję energii z PV. Według SolarPower Europe, na koniec 2014 r. potencjał fotowoltaiki zainstalowanej w Rumunii wzrósł do ponad 1,2 GW, przy czym większość farm fotowoltaicznych zbudowano w roku 2013.

REKLAMA

System wsparcia dla OZE w Rumunii nie premiował producentów energii w mniejszych instalacjach jako osobnej grupy wytwórców, a rozwój OZE w tym kraju bazował w ostatnich latach na budowie głównie dużych instalacji.

Rumuński rząd zaczął jednak dopłaty do OZE wygaszać. Widać to po wolumenie nowych instalacji fotowoltaicznych, których w ubiegłym roku przybyło w Rumunii już tylko 72 MW.

Co więcej sytuacja pogorszyła się nie tylko dla nowych inwestorów, którzy myśleli o inwestycjach na rumuńskim rynku, ale także dla inwestorów, którzy wcześniej na tym rynku zainwestowali, uzyskując od rumuńskiego rządu pewne gwarancje przychodów.

Szybko okazało się jednak, że – podobnie jak w przypadku polskiego systemu wsparcia – rynkowe ceny zielonych certyfikatów spadły – do tego stopnia, że produkcja zielonej energii stała się nieopłacalna.

Niskie ceny certyfikatów skłoniły nawet jednego z deweloperów, który zainwestował w Rumunii, do rozebrania zbudowanej zaledwie w ubiegłym roku za ponad 40 mln euro farmy wiatrowej.

Jak podaje magazyn Wind Power Monthly, firma Monsson Group zbudowała farmę wiatrową Targusor, której moc wynosi 27 MW, pod koniec 2013 r. Inwestor musiał jednak czekać jeszcze kilka miesięcy na niezbędne pozwolenia. Teraz, ponieważ produkcja energii ze względu na spadek cen certyfikatów stała się nieopłacalna, inwestor przygotowuje się do rozbiórki dziewięciu nowych 3-megawatowych turbin Vestas.

REKLAMA

Magazyn cytuje przedstawiciela firmy, który zwraca uwagę, że w czasie przygotowania projektu regulacje dotyczące wsparcia dla OZE na rynku rumuńskim zmieniały się trzykrotnie, a cena zielonych certyfikatów spadła z około 120-140 euro/MWh w roku 2012 do zaledwie 45-55 euro/MWh.

Według firmy Monson Group, przychody z produkcji zielonej energii spadły o 30% w stosunku do założeń przyjętych w biznes planach. 

Skąd bieże się spadek cen zielonych certyfikatów w Rumunii? Podobnie jak w Polsce – z ich nadpodaży. 

W tym roku obowiązkowy udział zielonej energii w konsumpcji energii w tym kraju wynosi 11,9%. Tymczasem wcześniej rumuńskie władze przyjmowały obowiązek OZE na 2015 r. na 15%.

Cel Rumunii w zakresie udziału zielonej energii w miksie energetycznym tego kraju na 2020 r. wynosi 24%. Bukareszt zapewnia, że nie będzie problemu z jego osiągnięciem.

Rumuńskie władze zaczęły ograniczać wsparcie dla producentów zielonej energii, m.in. ograniczając wysokość obowiązku OZE wyznaczającego popyt na zielone certyfikaty, w obawie o wzrost cen energii. Według rumuńskiego regulatora ANRE, w ubiegłym roku średni koszt dopłat dla producentów zielonej energii wynosił około 35 RON/MWh, czyli około 32 PLN/MWh.

Tak niski, tegoroczny obowiązek OZE jest przyczyną spadków cen zielonych certyfikatów, co dla inwestorów, których przyciągnął rumuński rynek energii odnawialnej, oznacza brak rentowności zrealizowanych projektów.

Wraz ze wzrostem liczby niesprzedanych certyfikatów sytuacja będzie się pogarszać nadal i nie będzie zaskoczeniem, jeśli na rynku pojawią się pierwsze większe bankructwa – komentuje na łamach rumuńskiego magazynu The Diplomat Eric Stab, prezes GDF SUEZ Energy Romania.

gramwzielone.pl