"Polityka energetyczna rządu to zaklinanie rzeczywistości"

"Polityka energetyczna rządu to zaklinanie rzeczywistości"
Dr Jan Rączka

– Polityka odnosi się w szerszym rozumieniu do idei i wartości. W rozumieniu węższym polityka służy dokonywaniu wyborów, ucieraniu konsensusu, wyznaczaniu długofalowych celów, które będą wspierane ustawami, rozporządzeniami, wydatkami z budżetu państwa. Projekt „Polityka energetyczna Polski do 2050 roku” służy zachowaniu status quo, ucieka przed trudnymi dylematami, a tych we współczesnej energetyce szczególnie w Polsce nie brakuje. W poniższym komentarzu odnoszę się do obszaru elektroenergetyki i poruszam tylko dwa wybrane wątki, które uważam za najważniejsze pisze dr Jan Rączka, b. prezes Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej oraz współzałożyciel Forum Analiz Energetycznych. 

Cel na opak 

„Tworzenie warunków stałego i zrównoważony rozwoju sektora energetycznego …” jest sformułowaniem, które w treści dokumentu implikuje wiele niedoskonałych propozycji. Obecna redakcja celu głównego bardzo mocno wskazuje na to, że polityka energetyczna ma służyć przedsiębiorstwom energetycznym a nie społeczeństwu.

REKLAMA

Żeby lepiej zrozumieć niezręczność tego sformułowania, rozważmy na chwilę, że odnosimy się do służby zdrowia, że piszemy politykę ochrony zdrowia publicznego i celem nadrzędnym jest „… zrównoważony rozwój służby zdrowia …” Przecież społeczeństwo oczekuje, że celem polityki zdrowotnej będzie lepsza kondycja Polaków a nie szpitali! Podobnie jest z polityką energetyczną – społeczeństwo oczekuje, że otrzyma usługi niezawodne, wysokiej jakości, bez obciążania środowiska, po przystępnej cenie.

W mojej opinii właściwa redakcja celu głównego powinna brzmieć „Zaspokojenie potrzeb energetycznych przedsiębiorstw, gospodarstw domowych i innych odbiorców energii w zgodzie z wymogami bezpieczeństwa energetycznego i ochrony środowiska”. Wówczas odbiorca jest podmiotem polityki energetycznej, a nie przedsiębiorstwa energetyczne.

Analiza scenariuszy czy scenariusza? 

Rozważenie przez Ministerstwo Gospodarki scenariuszy rozwoju polskiej energetyki jest bardzo dobrym pomysłem – nie jesteśmy w stanie przewidzieć, jak będzie wyglądała gospodarka, energetyka, czy UE w przyszłych dekadach. Natomiast metodyka analizy scenariuszowej zawiodła.

W analizach biznesowych typuje się zbiór czynników, które mają wpływ na rozwój zdarzeń i scenariusze kształtuje się jako wypadkową różnych konfiguracji tych czynników. Oczywistymi czynnikami jest rozwój poszczególnych technologii i ich charakterystyka kosztowa, a też możliwość zaopatrzenia w energię pierwotną dla danej technologii. Na przykład, kiedy ceny gazu i możliwości jego importu ze stabilnego politycznie regionu byłyby atrakcyjne, to prawdopodobieństwo realizacji takiego scenariusza z większym udziałem gazu rośnie.

Rozumując w ten sposób rodzi się pytanie, jaki splot czynników miałby doprowadzić do sytuacji, kiedy najkorzystniejszym dla polskiej gospodarki byłby scenariusz jądrowy. Czy Ministerstwo Gospodarki rzeczywiście bierze pod uwagę, że ceny technologii i uranu mogą spaść w dłuższej perspektywie? Raczej nie. Dlaczego ten scenariusz jest w ogóle rozważany skoro widać, że jest nierealny?

Z drugiej strony całkiem realne jest, że w perspektywie kilkunastu, a na pewno kilkudziesięciu lat ceny OZE pójdą w dół, pojawi się nowa technologia magazynowania energii, jak również ceny węgla będą na niskim poziomie. Dlaczego Ministerstwo Gospodarki nie rozważa scenariusz węgiel + OZE?

REKLAMA

Odpowiedź mogłaby być taka, że bloki węglowe są zbyt mało elastyczne, żeby współpracować z niestabilnymi źródłami OZE. Jednak ostatnie lata pokazały, że w tym względzie technika poszła do przodu. W Polsce istniejące bloki pracują przy minimalnym obciążeniu na poziomie 50% (budowane nadkrytyczne bloki mają mieć minimalne obciążenie na poziomie 40%). Jednak w innych krajach, po przeprowadzeniu modernizacji, bloki węglowe mogą pracować z minimalnym obciążeniem 20%. Również możliwość zwiększania/zmniejszania obciążenia bloku węglowego nie wygląda źle – bloki węglowe są wystarczającą elastyczne, żeby współpracować z farmami wiatrowymi i fotowoltaicznymi.

Wyszło na to, że autorzy projektu interesują się tylko scenariuszem zrównoważonym, a pozostałe zostały skonstruowane w taki sposób, żeby ograniczyć przestrzeń do dyskusji.

Podsumowanie

Projekt „Polityki energetycznej Polski do 2050 roku” jest sumą konieczności politycznych, a nie wynikiem racjonalnej analizy i otwartej dyskusji. Nie jest dokumentem ofensywnym i wizjonerskim, a raczej defensywnym.

Rząd broni energetyki opartej na węglu, bo konieczne jest wspieranie górnictwa węgla kamiennego. Godzi się na rozwój OZE, bo narzuciła nam to UE. Wspiera energetykę jądrową, bo tylko elektrownia atomowa mieści się w paradygmacie niskoemisyjnej energetyki wielkoskalowej.

Rodzi się obawa, że zaklinanie rzeczywistości się nie powiedzie. Po pierwsze szanse na „czyste technologie węglowe” są znikome. Po drugie trendy światowe, szczególnie technologiczne, są nieubłagane. W perspektywie kilkunastu lat OZE będą w pełni konkurencyjne, a polska sieć energetyczna bardzo mocno zintegrowana z innymi krajami członkowskimi UE.

W latach 30-tych i 40-tych kryterium konkurencyjności energetyki będzie umiejętność integrowania OZE z systemem energetycznym. Błędne decyzje podejmowane obecnie (np. zbyt wysokie minimum obciążenia bloku węglowego) będą mogą zaważyć na konkurencyjności polskiej energetyki po 2030 roku.

W tym okresie konkurencja na rynku europejskim będzie miała inny wymiar, znikną bariery instytucjonalne i większość barier technicznych (w tym przepływy kołowe, które obecnie izolują polski rynek od presji konkurencyjnej na przekroju synchronicznym południowo-zachodnim). Nawet gdybyśmy nie budowali nowych połączeń transgranicznych, to zdolności importowe obecnych połączeń wynoszą 7 GW (łącznie z połączeniem z Litwą, które ma być oddane w grudniu 2015 roku).

Realizacja scenariusza zrównoważonego z projektu „Polityki energetycznej Polski do 2050 roku” niesie ogromne ryzyko przegrania rywalizacji z sąsiadami, uplasowania się w roli biernego konsumenta. Czy jest to nasza idea?

Dr Jan Rączka / za Chronmyklimat.pl