G. Wiśniewski: Prosumenci nie spadną z nieba

G. Wiśniewski: Prosumenci nie spadną z nieba
Grzegorz Wiśniewski / foto: Newseria

W 1915 roku  Bronisław Malinowski, najbardziej znany polski antropolog społeczny, prowadząc badania  nad  życiem dzikich mieszkańcach Wysp Trobriandzkich, zaczął pisanie swojej pierwszej książki (Argonauci zachodniego Pacyfiku) od ciepłych słów „Triobriandczycy są przede wszystkim ogrodnikami – pasjonatami”. Potem w swoich badaniach coraz gorzej ich oceniał i traktował w ramach tzw. „obserwacji uczestniczącej”, i na tej podstawie napisał książkę „Życie seksualne dzikich w północno-zachodniej Melanezji”, po czym wyjechał, zostawiając tubylców z przysłowiowym „dzieckiem na ręku”. Sto lat później wysocy przedstawiciele rządu RP, administracji i niektórzy politycy twierdzili, że idealny prosument – właściciel mikroinstalacji OZE nie zarabia i arbitralnie przyznali mu ograniczone „prawo do  oszczędzania” – pisze na blogu „Odnawialny” Grzegorz Wiśniewski, prezes Instytutu Energetyki Odnawialnej.

Nie policzyli czy to się opłaca, nie pytali czy będzie chciał, bo i tak wiedzą lepiej, co jest dobre dla prosumenta. Ich zdaniem dobry prosument to przede wszystkim ten, który produkuje energię na własne potrzeby i powinien dać się wykorzystać oddając nadwyżki wyprodukowanej koncernom energetycznym – dofinansując nieświadomie znacznie bogatszych od siebie. Zaproponowali odpowiednie przepisy w ustawie o OZE, wykorzystali politycznie i porzucili. Stali się nieprzejednanymi krytykami taryf gwarantowanych wprowadzonymi tzw. „poprawką prosumencką” do ustawy o OZE. Uchwalona poprawka wprowadzająca taryfy gwarantowane na sprzedaż energii do sieci upodmiotowiła prosumentów, nie ograniczając jednak wcale ich zdolności i skłonności do autokonsumpcji.

Taryfy gwarantowane (FiT) umożliwiające sprzedaż całości wyprodukowanej energii do sieci to niezbędna pożywka dla energetyki prosumenckiej i obywatelskiej. Ale to rozwój energetyki prosumenckiej i obywatelskiej – wspartej koncepcją mikrosieci z magazynami energii – tworzą przestrzeń do autokonsumpcji energii z mikroinstalacji OZE, a nie odwrotnie.

REKLAMA

O tej prostej zasadzie zapominają krytycy taryf gwarantowanych, paradoksalnie uchodzący jednocześnie za zwolenników autokonsumpcji i operatorzy sieci. Brak prosumenckich taryf gwarantowanych to droga do odłączania się od sieci i  w efekcie do destrukcji sieci, a nie do ich wzmacniania i do autokonsumpcji. Decydują o tym czynniki ekonomiczne i relacje kosztów i cen na rynku energii. Wysokość taryf FiT, co do zasady, zależy od rodzaju OZE i dojrzałości technologicznej, wielkości instalacji (mocy), a czasami także od regionu kraju z uwagi na różne zasoby i lokalizacje (integracja z budynkami) i to ona umożliwiają spadek kosztów i tworzenie różnych segmentów prosumentów. A dopiero w ślad za tym ceny energii na rynku wyznaczają coraz większe pole do autokonsumpcji.

REKLAMA

Bez odpowiednio wcześnie wyprowadzonych taryf FiT o odpowiedniej stawce nie ma prosumentów i nie ma autokonsumpcji. Z niezrozumienia tego faktu biorą się autorytarne i protekcjonalne stwierdzenia, że  „idealny prosument powinien uprawiać autokonsumpcję”,  nawet wtedy, gdy się jeszcze nie narodził. Typowe błędne koło w rozumowaniu, które prowadzi energetykę do zacofania technologicznego i strukturalnego.

Aby to wyjaśnić zacząć trzeba od stawek FiT  i od cen energii i najlepiej od definicji i przykładów. Najpowszechniejszą metoda wyznaczania stawek taryf FiT jest koszt produkcji energii dla danego rodzaju OZE, a nawet dla danej kategorii technologii i zakresu mocy. Koszt ten nazywany w skrócie LCOE (od ang. Levelized Cost of Energy) jest kosztem uśrednionym („rozłożonym”) energii z nowego OZE na cały okres obowiązywania taryfy (zazwyczaj 15-20 lat). Fundamentalna zasada korzystania z pro-prosumenckich taryf FiT określonych na podstawie LCOE i funkcjonujących w obrocie prawnym polega na relacji stawki taryfy FiT za energię z OZE płaconej przez lokalną spółkę energetyczną (tzw. sprzedawca zobowiązany) do ceny energii elektrycznej dla odbiorców końcowych, tj. z opłatami zmiennymi i podatkami.

O ile przymniemy definicję, że prosument jest osobą fizyczną, firmą lub jednostką nieposiadającą osobowości prawnej i będącą wytwórcą energii w mikroinstalacji w celu jej zużycia na potrzeby własne lub sprzedaż, to kluczowy moment, w którym prosument decyduje się na zużycie energii na potrzeby własne, następuję w momencie osiągnięcia tzw. grid parity (na rynku detalicznym, dla źródeł przyłączonych do sieci na niskim napięciu). Jest to moment w którym prosument płaci za energię z sieci (na niskim napięciu) więcej niż wynosi jego stawka FiT. Na najbardziej znanym przykładzie Niemiec można zauważyć, że dla prosumentów, którzy zbudowali swoje instalacje w 2010 roku (i później) wg ówcześnie obowiązujących taryf FiT, bardziej opłacalna staje się autokonsumpcja. Instalacje zbudowane w 2008 roku wg ówczesnych stawek FiT  w analogicznej sytuacji znalazły się 2 lata później, w 2012 roku itd.

Dalszy fragment wpisu Grzegorza Wiśniewskiego na blogu „Odnawialny” (link)