Branża małych elektrowni wodnych tworzy własną spółkę obrotu [wywiad]

Branża małych elektrowni wodnych tworzy własną spółkę obrotu [wywiad]
Foto. Geraint Rowland, flickr cc

– Wykorzystując już dzisiaj kompetencje prawne i organizacyjne naszej spółki obrotu, każdy wytwórca OZE może sprzedawać zieloną energię bezpośrednio w swoim otoczeniu. Docelowo ma powstać projekt połączenia licznych niewielkich podmiotów wytwarzających energię elektryczną w dużą „wirtualną elektrownię”, która może zapewnić  chociażby wzajemne bilansowanie różnego rodzaju instalacji OZE, włączając w to źródła niestabilne – informuje w wywiadzie dla Gramwzielone.pl na temat kondycji polskiej branży małych elektrowni wodnych Ewa Malicka, wiceprezes Towarzystwa Rozwoju Małych Elektrowni Wodnych.

Gramwzielone.pl: W jakiej kondycji jest teraz polska branża małych elektrowni wodnych? Jak oceni Pani notowane w ostatnich latach zainteresowanie budową nowych elektrowni wodnych wśród potencjalnych inwestorów?

Ewa Malicka, wiceprezes TRMEW: Można powiedzieć, że mamy wyjątkową sytuację. Z jednej strony dysponujemy olbrzymim niewykorzystanym potencjałem rozwoju małych elektrowni wodnych, który można oszacować na blisko 10 tysięcy instalacji. Mówi się też coraz więcej o potrzebie rozwoju stabilnych, rozproszonych odnawialnych źródeł energii, a z drugiej strony od kilku lat branża napotyka coraz to większe bariery, powodujące kłopoty zarówno w eksploatacji już istniejących elektrowni, jak i utrudniające powstanie nowych. 

REKLAMA

Pomimo to, nadal wielu inwestorów jest zainteresowanych realizacją przedsięwzięć hydroenergetycznych. Pojawia się coraz więcej profesjonalnych firm wspomagających inwestorów i wprowadzane są coraz ciekawsze technologie np. nowe rodzaje turbin, nadające się do wykorzystania na bardzo niskich spadach, a przy tym przyjazne rybom.

Niestety ze względu na zawirowania związane z systemem wsparcia OZE oraz w związku z licznymi barierami utrudniającymi możliwości wykorzystania gospodarczego rzek, w tym również wykorzystania istniejących na rzekach budowli piętrzących, zrealizowanie przedsięwzięcia polegającego na budowie małej elektrowni wodnej wydaje się dziś o wiele trudniejsze niż jeszcze kilka lat temu. Nowe inwestycje powstają, ale jest ich bardzo niewiele – zaledwie kilkanaście projektów rocznie.

Jak wygląda rentowność małych elektrowni wodnych? Czy jest ona zróżnicowana w zależności od danej instalacji, a jeśli tak, jakie czynniki mogą polepszać lub pogarszać uzyski energii i genenerowane z nich dochody?

Przy aktualnie obowiązujących przepisach regulujących wsparcie dla OZE, małe elektrownie wodne należą do przedsięwzięć o niskim stopniu rentowności. Przychody, jakie uzyskują przedsiębiorcy wytwarzający energię, pochodzącą z odnawialnych źródeł – biorąc pod uwagę ceny energii i zielonych certyfikatów –  w ciągu ostatnich kilku lat znacznie spadły – o ponad 35 procent  w stosunku do cen z 2010 roku. Z badań niezależnych audytorów wynika, że  przy obecnie obowiązujących cenach, roczne zyski właścicieli MEW o mocy 100 kW to zaledwie kilka tysięcy złotych.

Przy tak niskich dochodach, na właścicieli MEW jako użytkowników wód nakłada się w tej chwili nowe obciążenia, takie jak budowa przepławek, barier chroniących ryby, a także ograniczanie przepływu wody przez turbiny na rzecz zagwarantowania zwiększonego przepływu nienaruszalnego. W części elektrowni wymogi te były już spełnione wcześniej lub nie będą wymagane ze względu na charakter rzeki – i te obiekty mają szansę przetrwać.

Dla innych MEW spełnienie tych warunków, przy obecnych cenach energii lub w wypadku ich spadku, będzie oznaczać konieczność likwidacji. A to nie jedyny problem właścicieli MEW, bo w najbliższym czasie planuje się wprowadzenie opłat za wodę w hydroenergetyce i wzrost opłat za dzierżawę stopni piętrzących należących do Skarbu Państwa.

Jak na operatorów MEW wpłynęły mające miejsce w ostatnich latach zawirowania z pracami nad ustawą o OZE oraz spadek ceny zielonych certyfikatów?

Przeciągające się prace nad ustawą oznaczały przede wszystkim funkcjonowanie MEW w wielkiej niepewności. Przypomnę, że prace legislacyjne trwały kilka lat, stąd stan zawieszenia był długi. Trudno w takiej sytuacji podejmować decyzje inwestycyjne czy unowocześniać eksploatowany obiekt. Szczególnie przy równoczesnym rozchwianiu rynku zielonych certyfikatów i spadku ich cen. Można powiedzieć, że te kilka lat budowania nowego systemu wsparcia OZE to dla naszej branży krok wstecz. Uważamy również, że naciski różnych grup interesów przełożyły się na słabą jakość przepisów ustawy, czego dowodem jest planowana tuż po jej uchwaleniu nowelizacja.

Towarzystwo Rozwoju Małych Elektrowni Wodnych przyglądało się trwającemu ponad 5 lat procesowi przygotowywania ustawy. Proces ten był tym bardziej ważny, że w tym samym czasie nastąpiła destabilizacja obecnie funkcjonującego systemu wsparcia OZE. Mieliśmy nadzieję, że nowy akt prawny, regulujący działanie sektora OZE, ustabilizuje sytuację. Uczestniczyliśmy w konsultacjach społecznych podczas przygotowywania kolejnych wersji ustawy, zarówno na poziomie ministerialnym, jak i parlamentarnym. Uwagi naszego środowiska zostały wzięte pod uwagę tylko w niewielkim zakresie, a ostateczny tekst ustawy, uchwalonej w dość niecodzienny sposób ze względu na ogromną liczbę wniesionych na ostatnim etapie prac poprawek, nie likwiduje, a wręcz pogłębia obawy naszego środowiska.

A jak na branżę MEW wpłynie przyjęta ustawa o OZE? Które regulacje wpłyną pozytywnie na jej sytuację, a które pogorszą jej perspektywy?

Niestety większość rozwiązań oceniamy negatywnie. Nowe regulacje zagrażają przede wszystkim istniejącym elektrowniom wodnym. Jak wiadomo, duże elektrownie wodne (powyżej 5 MW) stracą możliwość korzystania z instrumentów wsparcia z początkiem 2016 roku. Dla małych elektrowni wodnych likwidacja wsparcia będzie przebiegać stopniowo. Jednak pewnym przełomem będzie rok 2020. W tym roku jakąkolwiek formę wsparcia utracą małe elektrownie wodne uruchomione przed 2005 rokiem, czyli około 350 z 770 elektrowni wodnych w Polsce. Będzie to dla nich oznaczać obniżenie przychodów o około 50 procent i brak gwarancji zakupu wyprodukowanej energii. Nawet przy założeniu pewnego wzrostu cenenergii na rynku hurtowym, funkcjonowanie wielu małych elektrowni wodnych wyłącznie w oparciu o ceny rynkowe przestanie być opłacalne i wiele obiektów zostanie zlikwidowanych.

Pewnym wyjściem z sytuacji mogłyby być regulacje ustawy o OZE dotyczące modernizacji obiektów. Miały one stwarzać szansę na odzyskanie przez zmodernizowane obiekty możliwości korzystania z instrumentów wsparcia. Niestety, w ustawie są one całkowicie martwymi zapisami, ze względu na konieczność odliczenia od oferowanej w aukcji ceny energii wartości otrzymanych w dotychczasowej działalności świadectw pochodzenia jako pomocy publicznej. Z naszych obliczeń wynika, że instalacja zmodernizowana po 15 latach pracy – trudno sobie wyobrazić modernizację po okresie krótszym niż 15 lat obiektu, którego żywotność zakłada się na co najmniej 50 lat – i korzystająca tylko ze wsparcia z tytułu świadectw pochodzenia zawsze przekroczy niedopuszczalny pułap łącznej wartości pomocy publicznej.

Jak oceniacie możliwości wsparcia MEW w systemie aukcyjnym?

System aukcyjny dla nowych inwestycji również oceniamy nie najlepiej. Przedsiębiorcy przygotowujący inwestycje pozbawieni są informacji o wysokości przyszłego wsparcia. Nie mają też pewności jego otrzymania. Trudno przewidzieć czy taka niepewność nie zniechęci przedsiębiorców. Problemem są też kary za niewytworzenie zadeklarowanej ilości energii. Elektrownie wodne to źródła stabilne, których produkcję można z dużą dokładnością przewidzieć w krótkiej perspektywie czasowej, natomiast w dłużej perspektywie nie jest to możliwe ze względu na nieprzewidywalne zjawiska, takie jak powodzie i susze.

Ponadto, w przypadku hydroenergetyki w zlewni rzeki mogą być realizowane działania, niezależne od producenta energii, które spowodują znaczącą różnicę w ilości produkowanej energii elektrycznej – np. budowa ujęcia wody czy zbiornika przeciwpowodziowego. Zakładana ilość wytworzonej energii może różnić się od rzeczywistej również z uwagi na obowiązki nakładane na właścicieli elektrowni wodnych, wynikające z przepisów dotyczących gospodarki wodnej, np. rozporządzeń w sprawie warunków korzystania z wód. Przykładem może być  obowiązek  zwiększenia przepływu nienaruszalnego czy konieczność budowy przepławki dla ryb, w wyniku których zmniejszy się ilość wody dostępnej dla elektrowni. W takiej sytuacji nie dość, że samo zjawisko mniejszej produkcji jest dla wytwórcy niekorzystne, to system „wsparcia” nałoży na wytwórcę dodatkową karę.

Przystąpienie do aukcji wymaga przygotowania kompletnego pakietu pozwoleń. Ile w naszym warunkach może trwać przygotowanie projektu elektrowni wodnej? Jakie procedury musi przejść inwestor i jak bardzo są one czasochłonne?

REKLAMA

Małe elektrownie wodne stanowiły forpocztę odnawialnych źródeł energii w Polsce. Obiekty MEW na mocy specjalnego rozporządzenia były uruchamiane przez prywatnych przedsiębiorców już od 1982 roku! Skoro odważni przedsiębiorcy realizowali projekty w latach 80., pewnie nie przestraszą się również aukcji. Jednak przygotowanie kompletnego pakietu pozwoleń może być znacznie trudniejsze niż dawniej. Procedury są bardzo praco- i czasochłonne, bo w grę wchodzą liczne obwarowania prawne związane z korzystaniem z wód. Inwestor oprócz decyzji środowiskowej i lokalizacyjnej oraz umowy przyłączenia do sieci musi uzyskać pozwolenie wodnoprawne, a także nabyć prawo korzystania z gruntów i obiektu piętrzącego będących własnością Skarbu Państwa (z czym obecnie są wielkie kłopoty). Dopiero posiadając te wszystkie zezwolenia można ubiegać się o pozwolenie na budowę.

Procedura uzyskania pozwoleń jest długotrwała, a jej koszty,  nawet w przypadku najmniejszych obiektów, zaczynają się od około stu tysięcy złotych. Niestety elektrownia wodna o mocy 5 kW musi przechodzić taką samą procedurę jak projekty wielomegawatowe. Szkoda, że w przypadku mikroinstalacji ustawa o OZE nie upraszcza procedur uzyskania decyzji administracyjnych.

Ustawa o OZE przewiduje taryfy gwarantowane dla najmniejszych instalacji wodnych o mocy do 10 kW. Czy tzw. poprawka prosumencka może przełożyć się na powstawanie nowych mikroelektrowni wodnych? Czy taka wielkość inwestycji może czynić ją opłacalną?

Taryfy gwarantowane to jeden z nielicznych pozytywnych aspektów ustawy, choć w naszej opinii warto byłoby poszerzyć zakres tych regulacji przynajmniej o obiekty o mocy do 40 kW, czyli o wszystkie mikroinstalacje. W kontekście energetyki wodnej przyjęte zapisy stwarzają szansę realizacji przedsięwzięć, których potencjalne lokalizacje zostały wskazane w ramach współfinansowanego przez Komisję Europejską międzynarodowego projektu RESTOR Hydro. Celem tego projektu jest identyfikacja dawnych obiektów młyńskich, stymulacja ich odbudowy i wytwarzania w nich energii z wykorzystaniem współczesnych technologii. Na stworzonej w ramach projektu mapie (http://www.restor-hydro.eu/en/tools/mills-map/) do końca maja br. znajdzie się ponad 6 tysięcy potencjalnych lokalizacji MEW w Polsce (w tej chwili jest ich już ponad 5 tysięcy, z czego większość to mikroinstalacje). Oczywiście każdą lokalizację należy ocenić indywidualnie, ale ceny energii zagwarantowane w taryfach w przypadku mikroelektrowni wodnej wykorzystującej istniejące piętrzenie stwarzają widoki na rentowne przedsięwzięcie.

Czy MEW mogą funkcjonować bez dodatkowego wsparcia, bazując wyłącznie na sprzedaży energii na rynku?

Bazowanie wyłącznie w oparciu o ceny rynkowe niesie zagrożenie brakiem rentowności najmniejszych obiektów energetyki wodnej (do 300 kW). Obawy te znajdują potwierdzenie w raportach wykonanych w ciągu ostatnich dwóch lat na zlecenie TRMEW  przez niezależnych ekspertów. Raporty dotyczyły rentowności i wybranych konsekwencji projektowanych zmian regulacji prawnych w funkcjonowaniu elektrowni wodnych w przedziałach mocy zainstalowanej do 300 kW, od 300 kW do 1 MW i od 1 MW do 5 MW. Wszystkie trzy raporty wskazują na niski próg rentowności badanych obiektów. Dla przykładu koszt wyprodukowania 1 MWh w grupie najmniejszych elektrowni (do 120 kW) wynosił 300 zł, podczas gdy przypadające na tę samą jednostkę wyprodukowanej energii przychody elektrowni wodnych przy obecnych cenach energii i zielonych certyfikatów kształtują się na poziomie niewiele wyższym. Biorąc pod uwagę, że elektrownie o mocy do 120 kW mogą rocznie wyprodukować nie więcej niż 600 MWh energii, zyski z tego typu działalności w porównaniu z ryzykiem inwestycyjnym i eksploatacyjnym są symboliczne.  

Próbą poprawy sytuacji ekonomicznej wytwórców jest inicjatywa Towarzystwa i ponad 70 właścicieli małych elektrowni wodnych polegająca na stworzenia własnej niezależnej spółki obrotu energią. Nowa spółka po uzyskaniu koncesji na obrót energią elektryczną zaczęła w tym miesiącu sprzedawać energię pochodzącą tylko i wyłącznie ze źródeł OZE. Według grafików produkcji w kwietniu br. spółka zacznie dostarczać swoim odbiorcom w każdej godzinie miesiąca ponad 7 MWh energii. Szansą dla nas wszystkich są możliwości sprzedaży energii elektrycznej do klientów końcowych. Stwarza to perspektywę istotnego  wzrostu przychodów wytwórców.

Jakich regulacji potrzebuje Państwa branża najbardziej? Co jest potrzebne do rozwoju nowych inwestycji?

W Polsce brakuje kompleksowego programu rozwoju energetyki wodnej, który postrzegałby MEW nie tylko jako źródła energii, ale również dostrzegałby inne funkcje jakie elektrownie wodne pełnią w środowisku przyrodniczym i w gospodarce, a także w życiu społecznym i kulturowym. Wśród nich wymienia się najczęściej: zwiększanie retencji wody, działanie przeciwpowodziowe, konserwację koryt rzek, poprawę parametrów sieci energetycznej, magazynowanie energii, tworzenie miejsc pracy i wypoczynku, a także dbanie o zabytkowe obiekty hydroenergetyczne, stanowiące część naszego dziedzictwa.

Niestety potencjału hydroenergetyki nie docenia ani resort gospodarki, odpowiedzialny za energetykę ani resort środowiska, odpowiedzialny za gospodarkę wodną. Przygotowana przez Ministerstwo Środowiska reforma gospodarki wodnej nie uwzględnia żadnych planów rozwoju w obszarze gospodarczego wykorzystania wód. Ideą przewodnią reformy jest osiągnięcie celów środowiskowych, inne cele są pominięte. Energetykę wodną mogłyby wspierać mechanizmy zachęcające użytkowników wód do wszechstronnego wykorzystywania istniejących lub budowanych piętrzeń, tworzenia retencji przy okazji podejmowania działalności gospodarczej, dla której konieczne jest wykorzystanie zasobów wodnych czy budowy urządzeń wodnych, które mogą pełnić rolę ochrony przeciwpowodziowej.

Operatorzy małych elektrowni wodnych alarmują, że przyjęcie nowego Prawa wodnego w wersji proponowanej przez rząd znacząco pogorszy ich sytuację finansową. Jakie regulacje wpisane do tego projektu mogą szkodzić operatorom MEW?

Pierwszy problem to opłaty za wodę. Warto podkreślić, że chodzi o opłaty z tytułu w pełni zwrotnego poboru wody, która przepływa jedynie przez turbiny elektrowni wodnej i w niepogorszonym stanie wraca do rzeki. Ważny jest również fakt, że obecnie energetyka wodna nie jest zwolniona z opłat związanych z użytkowaniem wody. Elektrownie wodne uiszczają opłaty za użytkowanie gruntów pokrytych wodami płynącymi oraz urządzeń hydrotechnicznych będących własnością Skarbu Państwa, a także ponoszą koszty usług związanych z utrzymaniem koryt rzek oraz państwowych urządzeń hydrotechnicznych.

Biorąc pod uwagę już ponoszone opłaty, sytuację ekonomiczną sektora, wyrok Trybunału  Sprawiedliwości UE  w sprawie skargi Komisji Europejskiej przeciwko Niemcom oraz pozytywną funkcję jaką spełniają elektrownie wodne w kontekście celów Ramowej Dyrektywy Wodnej (natlenianie wody, które jest jednym z kryteriów oceny stanu ekologicznego rzek czy usuwanie z rzek znaczących ilości śmieci zatrzymujących się na kratach przed wlotami do turbin) wprowadzenie dodatkowych opłat za wodę dla elektrowni wodnych jest działaniem nieuzasadnionym i niekoniecznym, które ponadto nie przyniesie zakładanych efektów w postaci zapewnienia finansowania gospodarki wodnej.

Drugi problem to zaproponowane zasady udostępniania inwestorom obiektów piętrzących będących własnością Skarbu Państwa. Brak skutecznych zasad udostępniania stopni wodnych jest jedną z poważniejszych barier uniemożliwiających rozwój hydroenergetyki w Polsce. Skutkiem tego jest fakt, że spośród obiektów piętrzących, będących własności Skarbu Państwa, a zinwentaryzowanych przez Krajowy Zarząd Gospodarki Wodnej tylko 4,5% wykorzystuje się do produkcji energii. Odblokowanie pozostałych obiektów oznaczałoby możliwość uruchomienia produkcji energii w MEW, przy jednoczesnym ograniczeniu do minimum wpływu takich inwestycji na środowisko. Aktualnie gospodarowanie mieniem Skarbu Państwa, na które składają się budowle piętrzące, odbywa się na zasadzie całkowitej dowolności postępowania w tym zakresie przez poszczególne jednostki administrujące mieniem. Niestety  planowany w projekcie ustawy system konkursów ofert, realizowany aktualnie przez niektóre instytucje zarządzające budowlami piętrzącymi nie jest dobrym rozwiązaniem, bo  na podstawie wyników już dziś realizowanych konkursów widać, że jest nieskuteczny.  

W projekcie ustawy Prawo wodne niepokoją nas również zapisy przyznające liczne przywileje nowopowstałym podmiotom, jakimi mają być zarządy dorzeczy. Przywileje obejmują m.in.  nieodpłatne nabycie i zwolnienie z opłat z tytułu użytkowania wieczystego wód, gruntów i nieruchomości, zwolnienie z opłaty rocznej z tytułu użytkowania gruntów pokrytych wodami, nieruchomości i urządzeń wodnych,  prawo pierwokupu nieruchomości oraz urządzeń wodnych, zwolnienie z udziału w konkursach ofert oraz pierwszeństwo realizacji pozwolenia wodnoprawnego. Pozostali użytkownicy wód, prowadzący działalność gospodarczą w takim samym jak zarządy dorzecza zakresie (np. realizując przedsięwzięcia związane z energetyką wodną) nie będą mogły korzystać z wymienionych przywilejów, co stawia je w gorszej sytuacji, szczególnie wówczas gdy w ramach nowego systemu wsparcia OZE będą z nimi bezpośrednio konkurować oferując wytworzoną energię na aukcjach.

Jak widzi Pani rolę małych elektrowni wodnych w kontekście rozwoju energetyki rozproszonej? Co MEW mogą wnieść do zdecentralizowanego modelu energetycznego?

Małe elektrownie wodne są stabilne, wydajne i  przewidywalne, co powoduje, że można je uznać za pewne źródła energii.  Ze względu na swoje usytuowanie w otoczeniu idealnie wpisują się jako źródła wytwórcze w model energetyki rozproszonej. Część obiektów o większej mocy może służyć jako elektrownie podstawowe dla lokalnych systemów energetycznych, które w niedalekiej przyszłości będą się intensywnie rozwijać w większości gmin w naszym kraju. Wykorzystując już dzisiaj kompetencje prawne i organizacyjne naszej spółki obrotu, każdy wytwórca OZE może sprzedawać zieloną energię bezpośrednio w swoim otoczeniu. Docelowo ma powstać projekt połączenia licznych niewielkich podmiotów wytwarzających energię elektryczną w dużą „wirtualną elektrownię”, która może zapewnić chociażby wzajemne bilansowanie różnego rodzaju instalacji OZE, włączając w to źródła niestabilne.   

Ewa Malicka jest wiceprezeską zarządu Towarzystwa Rozwoju Małych Elektrowni Wodnych. Celem TRMEW jest reprezentowanie branży hydroenergetyki, integrowanie właścicieli małych elektrowni wodnych, a także aktywne uczestnictwo przy tworzeniu prawa mającego wpływ na funkcjonowanie i rozwój całej branży.

gramwzielone.pl