"Polska nie potrzebuje OZE do zwiększania bezpieczeństwa energetycznego"
Wiceminister środowiska Marcin Korolec ocenił, że na zbliżającym się szczycie państw UE raczej nie uda się przyjąć wiążących celów w zakresie poprawy efektywności energetycznej i zwiększenia produkcji zielonej energii. Dodał, że Polska nie musi zwiększać produkcji energii z OZE, aby poprawiać swoje bezpieczeństwo energetyczne, ponieważ jest jednym z bardziej niezależnych energetycznie państw w UE.
Marcin Korolec, który odpowiada z ramienia Polski za negocjowanie unijnego pakietu klimatycznego, w sprawie którego kraje UE mają porozumieć się podczas zaczynającego się w czwartek szczytu szefów państw UE-28, ocenił, że raczej nie uda się przyjąć wiążących celów w zakresie zwiększania efektywności energetycznej i udziału OZE w unijnym miksie energetycznym.
Pełnomocnik rządu ds. klimatycznych ocenił podczas posiedzenia sejmowej komisji ds. Unii Europejskiej, że o ile dla wielu krajów UE-28 rozwój OZE i poprawa efektywności energetycznej to najlepsze metody zwiększania niezależności energetycznej, o tyle – jego zdaniem – rozwijanie OZE w Polsce „niekoniecznie prowadzi do niezależności energetycznej, bo Polska dzisiaj jest jednym z najbardziej niezależnych energetycznie – jeżeli nie najbardziej niezależnym energetycznie państwem – w Unii Europejskiej” (cytat za PAP).
Komisja Europejska chce zwiększyć efektywność energetyczną w UE do roku 2030 o 30% w porównaniu do roku 1990.
Z kolei w zakresie OZE propozycje Brukseli zakładają zwiększenie produkcji zielonej energii do roku 2030 do 27% unijnego miksu energetycznego, przy czym cel ten ma być wiążący tylko na poziomie Wspólnoty, a Komisja Europejska nie chce wyznaczać celów w tym zakresie dla poszczególnych krajów.
Najwięcej kontrowersji wywołuje natomiast proponowany przez KE cel redukcji emisji CO2 o 40% do roku 2030, którego czołowym oponentem jest Polska.
Minister spraw europejskich Rafał Trzaskowski ocenił niedawno, że przyjęcie ambitnego celu redukcji emisji CO2 może przełożyć się na wzrost cen energii w Polsce nawet o 80%.
Polska gospodarka jest napędzana przez najbardziej emisyjne źródło energii, jakim jest węgiel, wobec czego przyjęcie ograniczeń w zakresie redukcji emisji CO2 może uderzyć w nią najbardziej.
Nasz rząd postuluje o przyjęcie ulg w postaci darmowych praw do emisji, a w przypadku ich braku w finalnym porozumieniu premier Ewa Kopacz grozi zawetowaniem unijnego pakietu klimatycznego.
Jak podaje PAP, w aktualnym projekcie porozumienia na szczyt są zapisy mówiące o przyznaniu 10% pozwoleń na emisje dla krajów, których PKB nie przekracza 20% średniej unijnej. Dodatkowo kraje, których PKB nie przekracza 60% średniej UE – do których zalicza się Polska – otrzymałyby do podziału rezerwę uprawnień do emisji CO2 wynoszącą ok. 1-2%. Nawet różnica 1 pkt proc. to w tym przypadku oszczędności rzędu milionów euro rocznie.
Tymczasem minister spraw europejskich Rafał Trzaskowski ocenił, że aktualny projekt porozumienia na szczyt UE, który zacznie się jutro w Brukseli, nie odzwierciedla polskich postulatów. W tej sytuacji zawetowanie przez Polskę unijnego pakietu klimatycznego staje się realne.
gramwzielone.pl