Brytyjski rząd skarcony za dopłaty do OZE

Brytyjski rząd skarcony za dopłaty do OZE
Nick Page, flickr cc

Brytyjski odpowiednik Najwyższej Izby Kontroli krytykuje tamtejszy rząd. Ocenia, że wsparcie, które zielone źródła energii dostaną do 2020 roku, mogłyby być o kilkaset milionów funtów niższe. Pojawiają się wątpliwości, czy wystarczająco zadbano o interes odbiorców.

Rząd w Wielkiej Brytanii po raz kolejny został skrytykowany za zbyt wysokie subsydia dla nowych projektów energetycznych. Tym razem krytyka jest tym bardziej bolesna, że pochodzi ze strony krajowego podmiotu zajmującego się kontrolą rządowych wydatków.

National Audit Office wzięło pod lupę wparcie udzielone w kwietniu przez brytyjski Departament ds. Energii i Zmian Klimatu (DECC) ośmiu projektom energetycznym, w tym pięciu morskim farmom wiatrowym. Wsparcie ma znaną dobrze w Europie postać taryf gwarantowanych (feed-in tariff), czyli oznacza zapewnioną z góry cenę sprzedaży energii z danego źródła.

REKLAMA

Kwietniowa decyzja o przyznaniu dopłat, choć uzasadniona obawami przed niewypełnieniem celu dla energetyki odnawialnej, dla części branży stanowiła spore zaskoczenie. Dopiero pod koniec 2014 roku rząd Davida Camerona ma bowiem przedstawić projekt nowego mechanizmu przyznawania subsydiów dla inwestycji w odnawialne źródła energii. Jego istotą ma być zwiększenie poziomu konkurencji pomiędzy wytwórcami w rywalizacji o rządowe wsparcie.

DECC argumentuje, że bez tej decyzji projekty te mogłyby, w najlepszym razie, powstać ze sporym opóźnieniem, a to zagrażałoby realizacji celów klimatycznych. NAO stwierdza jednak, że decyzja o przyznaniu subsydiów poza planowanym systemem aukcji może kosztować brytyjskich konsumentów kilkaset milionów funtów w perspektywie całego cyklu życia tych inwestycji.

Rząd nie dba o interes konsumentów?

REKLAMA

Według NAO łączny koszt subsydiów dla ośmiu zatwierdzonych kontraktów wyniesie astronomiczne 16,6 mld funtów (ponad 86 mld zł) w ciągu najbliższych 20 lat. W przypadku przyznania tych kontraktów w ramach mechanizmu aukcji rachunek ten mógł być znacząco niższy ze względu na większy poziom konkurencji pomiędzy wytwórcami.

O ile niższy, tego NAO nie szacuje. Stwierdza tylko, że nawet w już podpisanych kontraktach można było obniżyć koszty o 325 mln funtów, zawierając w nich klauzulę zmniejszającą subsydia dla turbin wiatrowych, które budowane będą w przyszłości (każda z farm wiatrowych budowana będzie w kilku etapach, przy czym zakłada się, że każdy kolejny jest tańszy ze względu na efekt skali).

W raporcie NAO pada stwierdzenie, iż „brakuje przekonania, że rząd w wystarczający sposób zadbał o ochronę interesu konsumentów”. Jak na brytyjskie standardy są to mocne słowa krytyki wobec rządku, który od przynajmniej roku za jeden z głównych celów stawia sobie zmniejszenie kosztów energii dla konsumentów m.in. poprzez ograniczenie wsparcia publicznego dla inwestycji energetycznych.

Co więcej, nie jest to pierwsza krytyka rządowej polityki energetycznej. Na przełomie tego i poprzedniego roku Komisja Europejska poddała w wątpliwość skalę wsparcia publicznego dla projektu pierwszej brytyjskiej elektrowni atomowej od 20 lat – Hinkley Point C. KE odmówiła zatwierdzenia wsparcia publicznego dla tego projektu i postanowiła bliżej przyjrzeć się sprawie, co stawia pod dużym znakiem zapytania sztandarowy element polityki energetycznej rządu Davida Camerona.

Komisja wyliczyła bowiem, że całość zaproponowanego inwestorowi, francuskiemu koncernowi EDF, wsparcia publicznego w postaci bezpośrednich subsydiów oraz gwarancji finansowych może przekroczyć całkowity koszt inwestycji szacowany obecnie na około 16 mld funtów.

Co na tę krytykę odpowiada gabinet Davida Camerona? Jak tę polemikę można porównać do sytuacji w Polsce? Więcej na ten temat na portalu Wysokienapiecie.pl

Marcin Szczepański, Londyn, Justyna Piszczatowska, wysokienapiecie.pl