Sunny Horizon: koszty OZE kontra koszty węgla – polemika z "Rzeczpospolitą"

Sunny Horizon: koszty OZE kontra koszty węgla – polemika z "Rzeczpospolitą"
SolarWorld press

{więcej}Jak już pisałem wcześniej odnotować można w Polsce coraz większą ilość artykułów na temat energetyki i jej przyszłości. Można zaryzykować twierdzenie, że kamieniem milowym stało się opublikowanie przez Greenpeace raportu  „Ukryty rachunek za węgiel – Analiza wsparcia gospodarczego dla energetyki węglowej oraz górnictwa w Polsce”, wykonanego przez Warszawski Instytut Studiów Ekonomicznych (WISE). Autorzy – Maciej Bukowski i Aleksander Śniegocki – podjęli się próby wyliczenia jak w minionym ćwierćwieczu wyglądały koszty zewnętrzne sektora górniczego i energetyki węglowej w naszym kraju i porównali je do kosztów wsparcia elektroenergetyki odnawialnej – pisze Sunny Horizon.

Przypomnijmy:

W latach 1990 – 2012 sektory: wydobywczy i energetyczny kosztował nas ponad 170 mld zł, natomiast w tym samym czasie elektroenergetyka OZE – 12 mld zł (w tych 12 mld zł – 4 mld zł to wsparcie dla starych elektrowni wodnych).

REKLAMA

W przeliczeniu na jednego mieszkańca w latach 1990-2012 średnio każdy z nas dopłacił do węgla 1876 zł rocznie. Te dotacje przybierają w Polsce różne formy pośrednie, trudne do wyróżnienia. Do produkcji prądu z węgla dopłaca całe społeczeństwo w rachunkach za prąd, podatkach (CIT, PIT, VAT), czy też poprzez składki na ubezpieczenie zdrowotne. Na każdą złotówkę składek od górników ZUS wypłaca 2,5 zł świadczeń.

Przy tym średnie koszty wsparcia elektroenergetyki odnawialnej przypadające na jednego Polaka w latach 1990-2012 to 13 zł rocznie.

Obecnie to wsparcie znacznie spadło. W roku 2012 koszty wsparcia dla sektora wydobywczego i energetycznego w przeliczeniu na jednego mieszkańca to 1099 zł, a koszty wsparcia elektroenergetyki odnawialnej przypadające na jednego Polaka w roku 2012 to 67 zł.

We wczorajszej „Rzeczpospolitej” ukazały się aż 3 materiały na ten temat:

1. Dlaczego tylko węgiel na cenzurowanym? Komentarz: Barbara Oksińska.
2. Energia z węgla nie taka tania, jak ją malują, prąd z węgla drogi jak czarne złoto. Autor: Aneta Wieczerzak-Krusińska.
3. Klimatyczne kłamstwo. Autor: Zbigniew Ziobro, Solidarna Polska.

Wszystkie 3 teksty zdumiewające, jednocześnie powalające bardzo sprytną manipulacją wpisującą się w ogólną narrację, że węgiel jest naszą przyszłością, a odnawialne źródła są drogie, a najbardziej oczywiście fotowoltaika, gdzie autorka koszt wyprodukowania wskazała na między 912 zł – 1044 zł za 1 MWh.

Zacząć należy od odpowiedzi na tytułowe pytanie:

Dlaczego tylko węgiel na cenzurowanym?

Komentatorka Barbara Oksińska nie chce dyskutować z materiałem naukowym, lecz – jako zwykły odbiorca prądu – chce czepiać się szczegółów. Zarzuca, iż raport jest historyczny, że pokazuje, jakie koszty węgla nie są, ale jakie były w ostatnich latach od 1990 roku. Niestety myli się, gdyż raport wyraźnie określa 2 okresy; od 1990 do 2012 roku i osobno rok 2012. Jakie było wsparcie podałem wyżej.

Ponadto zarzuca autorom raportu jednostronność do tzw. kosztów ukrytych, pytając – dlaczego tylko węgiel ma być na cenzurowanym, dlaczego tylko węgiel ma być odpowiedzialny za pogorszenie stanu zdrowia społeczeństwa i tylko jemu zostało to przeliczone na złotówki. Pyta – co z hałasem turbin wiatrowych, śmiertelnością ptaków w wyniku zderzenia z turbinami, oddziaływaniem infradźwięków na człowieka? Pada oczekiwanie, że niedługo się dowiemy, bo przeciwnicy rozwiązań ekologicznych na pewno zlecą wykonanie stosownych raportów.

Odpowiedzi są dziecinnie proste.

Górnictwo oraz elektroenergetyka węglowa odgrywają obecnie dominującą rolę w polskiej energetyce. Około 85% energii elektrycznej w roku 2012 pochodziło ze spalania węgla w 90% wydobytego przez polskie kopalnie. W przeszłości te odsetki były jeszcze większe. Jednocześnie, w odróżnieniu od większości innych dziedzin gospodarki, są to obszary korzystające z pomocy państwa od wielu lat i w różnych formach. I również dlatego Greenpeace zdecydował się na przeprowadzenie badań, które w rzetelny sposób pokażą, ile naprawdę kosztuje nas wszystkich trwający od dziesięcioleci prymat węgla nad rozumem i rachunkiem ekonomicznym.

Rzekome szkody związane z hałasem turbin, infradźwiękami i ptakami są (jeżeli występują) tak marginalne, że właściwie niepoliczalne. Oczywiście będziemy oczekiwać na takie badania w Polsce – z wielką uwagą je przeczytam.

Z tym może być jednak coraz trudniej. Przykładem tego jest przegrana Zachodniopomorskiego Towarzystwa Przyrodniczego w NSA, który oddalił skargę kasacyjną (sygnatura akt: II OSK 2564/12) na lokalizację w Jarszewie 20 turbin o łącznej mocy 60 MW. Towarzystwo podnosiło w skardze kwestię negatywnego oddziaływania na środowisko, uznało raport środowiskowy za nierzetelny, zakwestionowało metodykę prac badawczych, waloryzację fauny itp. Nawet petycja złożona przez prezesa Jacka Kaliciuka do Parlamentu Europejskiego nic nie dała, Komisja Europejska nie stwierdziła naruszenia dyrektyw unijnych dotyczących ochrony środowiska. Sędzia Bożena Popowska uzasadniając orzeczenie wskazała, że zarzuty stawiane raportowi środowiskowemu powinny polegać na udokumentowaniu, iż inwestycja będzie znacząco oddziaływać negatywnie na środowisko. Towarzystwo Przyrodnicze takiego kontr-dowodu nie przedstawiło.

Sprawę opisywała Rzeczpospolita.

Komentatorka Barbara Oksińska rzuca brawurową propozycję: – zamiast pastwić się nad polskim górnictwem, które z powodu cen węgla jest dziś w dramatycznej sytuacji, warto się zastanowić jak produkować energię w Polsce jak najtaniej, ale z troską o środowisko. Nie musimy wybierać między wiatrakami, albo elektrownią węglową. Na szczęście są już dziś dostępne nowoczesne technologie, które obniżają negatywne efekty spalania węgla. Wiem, problemów jest wiele: emerytury górnicze, silne związki zawodowe. Niestety autorka komentarza nie podaje, jakie są te cudowne technologie, jak spalić węgiel, aby nie było CO2?

To ja również odważnie zaproponuję odejście od węgla oraz magazynowanie go na lepsze czasy, kiedy naprawdę człowiek znajdzie sposób na – nie tylko ekonomiczniejsze, ale również wydajniejsze oraz przede wszystkim ekologicznie uzasadnione wykorzystywanie zasobów węgla kamiennego i brunatnego.

W drugim artykule Aneta Wieczerzak, mimo dobrego początku (tytuł) zapędziła się w nieznane sobie zagadnienia, lecz to nie przeszkodziło jej dokonać „małych manipulacji” w podawanych wielkościach, aby przynajmniej trochę obrzydzić OZE, a szczególnie fotowoltaikę.

Co prawda przytacza dane o 170 mld zł, słusznie wspomina o tym, że w latach 1990 i 2003 poziom dotacji sięgał aż 2 % PKB (w tych latach Skarb Państwa umarzał zaległości sektora), a w latach 2005-2012 średnioroczne dotacje sięgało 6 mld zł czyli 0,5 % PKB.

Jednakże już potem autorka sprytnie rozbija koszty produkcji energii z węgla na 1 MW, wymieniając składowe, ale tylko w latach 2010 ,2011, 2012:

REKLAMA

– wykorzystanie dotowanego węgla krajowego,
– koszty rozwiązania osieroconego KDT,
– zyski z ETS związane z przydziałem,
– dotacje z tytułu współspalania (zielone certyfikaty),
– dotacje na badania i rozwój oraz infrastrukturę z UE

Ilustruje to tabelka, pytanie tylko gdzie podziały się lata 1990-2009? Również wsparcie w roku 2012 zostało lekko podkolorowane. W tekście trzeba się doszukać, że jest to kwota 200 zł + 900 zł. Zaciemnia obraz podana wartość dotacji 50 zł do każdej MWh, której nie mamy na rachunkach.

 
źródłó: WISE / Rzeczpospolita

Czyż nie lepiej po prostu napisać, że w przeliczeniu na jednego mieszkańca w latach 1990-2012 średnio każdy z nas dopłacił do węgla 1876 zł rocznie, a do OZE tylko 13 zł.

Czyż nie lepiej po prostu napisać, że w przeliczeniu na jednego mieszkańca w 2012 r. średnio każdy z nas (włączając w to dzieci) dopłacił do węgla 1099 zł rocznie! – a do do OZE tylko 67 zł. 

– że dalej jest to 0,5% naszego PKB!

Czyż nie lepiej po prostu napisać, że w przeliczeniu na jednego mieszkańca w 2014 średnio każdy z nas dopłaci do węgla około 1000 zł rocznie, dla statystycznej rodziny 2+2 to wydatek 4.000 ukrytych złotówek.

Czyż nie lepiej po prostu napisać, że statystyczna polska rodzina 2+2, która zużywa rocznie około 3 MWh wg projektu ustawy o OZE zapłaci dzisiaj tzw. opłatę OZE, która wyniesie 6,81 zł netto (2,27 zł x 3 MWh), czyli 8,37 zł brutto.

Całkowity koszt nowego systemu OZE to 4 mld zł rocznie.

Autorka wylicza koszt energii z węgla kamiennego na 313 zł/MWh i dodaje do tego wspomniane 50 zł, sumę 363 zł/MWh porównuje do produkcji 1 MWh z wiatru na lądzie. No cóż, wspomnieć należy, że prawie dokładnie taki sam jest obecnie koszt z fotowoltaiki (cena hurtowa z wczoraj 182 zł/MWh + świadectwo pochodzenia około 180 zł).

Lecz w tabelce (źródło: Ernst&Young – niestety nie udało się zlokalizować tego opracowania) ten koszt został określony na 1044 zł/MWh.

Może źródłem zrozumienia jest inny artykuł Anety Wieczerzak – „Inwestycje w energetyce pomogą kopalniom węgla” – ze śródtytułem – „Liczy się ekologia”. W artykule rzetelnie opisane są trwające i planowane budowy nowych bloków energetycznych. Przy okazji dowiadujemy się, że Opole to inwestycja znacznie większa, gdyż 1800 MW ma kosztować 1,6 mld zł, lecz to tylko wartość kontraktu głównego wykonawcy, a realizująca projekt grupa PGE sama wykona część prac i ich wartość jest nieznana. Autorka opisuje, ile betonu, ton stali, kilometrów rurociągów zostanie zmarnotrawione, że położone zostanie 3000 km kabli elektrycznych.

– gdyby te kable ułożyć wzdłuż granic Polski jeszcze by zostało – pisze Aneta Wieczerzak 

A wszystko na chwałę ekologii, bo dzięki zastosowaniu najnowocześniejszej technologii sprawność bloków wyniesie 45,6%. Węgiel dostarczy Kompania Węglowa w ilości 4 mln ton rocznie, o ile wcześniej nie upadnie. Ratunkiem jednak może być połączenie PGE i Kompani Węglowej, wtedy już nigdy nie dowiemy się, jakie są rzeczywiste koszty wytwarzania prądu z węgla.

Natomiast artykuł europosła Zbigniewa Ziobry jest typowym materiałem wyborczym. Stanowisko kandydatów tej partii mogliśmy już poznać w ich wypowiedziach. 

Tania energia z węgla to kosztowna iluzja, na którą nas nie stać. W ciągu ostatniego ćwierćwiecza dopłaciliśmy do prądu z węgla ponad 1,6 bln zł. 8 kwietnia br. na posiedzenie Rady Ministrów trafił projekt ustawy o odnawialnych źródłach energii, który faworyzuje duże koncerny energetyczne kosztem obywateli. Niestety został przyjęty.

W dniu, w którym na obrady Rady Ministrów trafił projekt ustawy o odnawialnych źródłach energii, Greenpeace opublikował ekspertyzę przygotowaną przez Warszawski Instytut Studiów Ekonomicznych WISE „Ukryty rachunek za węgiel”, która dokładnie analizuje wysokość wsparcia, jakie zostało udzielone sektorowi elektroenergetycznemu od czasów przemian gospodarczych, czyli na przestrzeni lat 1990-2012. W ostatnim ćwierćwieczu dopłaciliśmy ponad 1,6 bln z ł na wsparcie dla energetyki węglowej. Prąd z węgla kosztował nas 170 400 mld zł. Ekonomiści obliczyli także koszty zewnętrzne, jakie w tym czasie poniosło społeczeństwo w wyniku emisji zanieczyszczeń ze spalania tego surowca.

Szacuje się je na ok. 1,5 bln zł.

– Tani węgiel to iluzja. Wbrew temu, co mówią politycy, węgiel nie jest tak tani, jak nam się wydaje. Jest dotowany na dużą skalę. Dotacje dla energetyki węglowej są bezpośrednie i pośrednie. Co roku dopłacamy do produkcji z węgla miliardy złotych. Koszty ponoszone są przez wszystkich obywateli, w sposób jawny i ukryty – powiedziała Anna Ogniewska, koordynatorka kampanii Greenpeace Klimat i Energia.

Fakt przyjęcia projektu ustawy o OZE nie został nawet skomentowany przez rząd, choć wcześniej zapowiadając projekt premier Donald Tusk powiedział, że rząd – nie spiesząc się z przyjęciem ustawy – uratował miliardy złotych dla polskich rodzin.

Od dnia publikacji raportu premier Donald Tusk oraz minister gospodarki Janusz Piechociński już się nie wypowiadają na temat wyższości energetyki węglowej nad OZE.

Why?

Czy mają już inny pomysł na uratowanie naszych pieniędzy?

Sunny Horizon