Ustawa o OZE – dobra, czy zła?

Ustawa o OZE – dobra, czy zła?
Hein Alfred Tix flickr cc-by-2.0

{więcej}Chwalona przez premiera (jako tania dla odbiorców) i krytykowana przez ekologów (jako odbierająca im wsparcie) ustawa o OZE ma w rzeczywistości wiele odcieni zieleni. Podsumowujemy jej najważniejsze wady i zalety.
 
NA PLUS
 
Stabilne wsparcie
 
Kluczową zmianą, jaką przynieść ma nowy system wsparcia energii odnawialnej jest większa stabilność. Inwestorzy, którzy będą oczekiwali najniższej pomocy z kieszeni odbiorców, będą mieli szanse na wygranie aukcji. To zagwarantuje im zakup energii po oczekiwanej przez nich cenie przez okres 15. lat.
 
Obecnie wiedzą tylko, że przez kilka kolejnych lat będzie popyt na „zieloną” energię, ale nie mają gwarancji ceny, po jakiej sprzedadzą na rynku zielone certyfikaty, czyli główne źródło wsparcia.
 
Taniej
 
Zgodnie z zapowiedziami premiera nowy system wsparcia energetyki odnawialnej będzie tańszy. Co nie znaczy, że najtańszy z możliwych, ale o tym później. Według szacunków Ministerstwa Gospodarki w 2020 roku wydamy na wsparcie „zielonych” elektrowni 3,5 mld zł, zamiast ok. 12 mld zł w obecnym systemie, czy 11 mld zł w proponowanym do niedawna systemie z tzw. współczynnikami korygującymi liczbę przyznawanych zielonych certyfikatów (czyli wysokość wsparcia) w zależności od technologii i wielkości elektrowni.
 
Zamiast jednakowego i stosunkowo wysokiego poziomu pomocy, jaki otrzymują obecnie wszystkie odnawialne źródła energii, w nowym systemie wsparcie dostaną ci, którzy sami zaproponują, że „zielony” prąd będą wytwarzali po stawce niższej od konkurentów. Dotychczasowy „rynkowy” system wsparcia pozwalał wypracowywać najtańszym technologiom bardzo wysoką marżę, bo cena certyfikatów była na tyle wysoka, aby umożliwiać budowę także znacznie droższych instalacje.
 
Wsparcie straci też kilkanaście największych hydroelektrowni, które odpowiadają za produkcję dwóch trzecich polskiej energii pozyskiwanej z rzek, jednak dawno się już spłaciły i nie wymagają dotowania. Połowę dotychczasowego wsparcia otrzymają ponadto elektrownie współspalające biomasę z węglem. To najtańsza i najbardziej kontrowersyjna technologia OZE. Wielu ekologów uważa, że w ogóle nie powinna otrzymywać wsparcia, chociaż do tej pory zapewniała nam połowę „zielonej” produkcji energii.
 
Łatwiej małym
 
Chociaż ułatwienia administracyjne dla małych i mikroinstalacji OZE weszły w życie już w zeszłym roku, to zostały skopiowane właśnie z ustawy o OZE. Dzięki tym przepisom małe firmy, które chcą zainwestować np. w instalację do ogrzewania i produkcji prądu z biomasy nie będą już musiały uzyskiwać koncesji, wystarczy im wpis do rejestru. Natomiast przeciętnemu Kowalskiemu, który chce zamontować na swoim dachu panel słoneczny podłączony do sieci, wystarczy już tylko zgłoszenie do lokalnej spółki energetycznej. To ułatwi rozwijanie tzw. energetyki prosumenckiej, w której konsumenci prądu, są jednocześnie jego producentami.
 
NA MINUS
 
A jakie są wady rządowego projektu ustawy o odnawialnych źródłach energii? – więcej w dalszej części artykułu na portalu www.WysokieNapiecie.pl

REKLAMA

Bartłomiej Derski

REKLAMA