Niemieckie rozterki klimatyczne w czasach niepewności
Nasi zachodni sąsiedzi bardzo chcą pozostać w gronie liderów w walce z globalnymi zmianami klimatycznymi. Ale kanclerz Merkel przyznaje, że konieczna jest akceptacja obywateli i uniknięcie problemów gospodarczych
Petersberg w Berlinie
Dialog Petersberski (Berlin, 13-14 maja) wziął swoją nazwę od Petersbergu w zachodnich Niemczech, gdzie 10 lat temu po raz pierwszy odbyło się nieformalne spotkanie ministrów środowiska. Było to kilka miesięcy po najbardziej spektakularnej porażce w historii globalnych negocjacji klimatycznych – szczycie COP15 w Kopenhadze.
Od tamtego czasu Niemcy co roku organizują takie spotkania stanowiące preludium dla globalnych negocjacji klimatycznych, ale już w Berlinie. Pierwsza tegoroczna sesja negocjacyjna odbędzie się w czerwcu (17-27) w Bonn.
Po COP24 w Katowicach do uzgodnienia pozostały tak naprawdę 2 kwestie: jak mają funkcjonować nowe mechanizmy międzynarodowego handlu emisjami i jak długie mają być okresy wypełniania celów pod Porozumieniem paryskim: główne opcje to 5 i 10 lat.
Jednak na agendzie spotkania nowe mechanizmy pojawiają się tylko raz i to jako podpunkt. Nie wspomniała o nich w swojej pierwszej przemowie także przyszła prezydentka szczytu w Chile Carolina Schmidt, choć to właśnie w tym temacie będą najcięższe boje na COP25. Lukę tę wypełniła niemiecka minister środowiska. Mechanizmy pojawiły się także w podsumowaniu konferencji. A co znalazło się na agendzie?
Co na tapecie?
Tak delikatne potraktowanie ważnego tematu międzynarodowego handlu emisjami wynika z tego, że finalizacja przepisów dla tego punktu agendy w tym roku jest wątpliwa. Pomimo, że jest on ważny dla wielu państw, to jest on też skomplikowany technicznie i wrażliwy politycznie. Mowa tu zwłaszcza o postawie Brazylii, która już na COP24 było nieprzejednana. Przy tak niepewnym wyniku lepiej nie opierać o niego wyników i prestiżu całego szczytu. Wie o tym chilijska delegacja, która pod koniec roku formalnie przejmie stery globalnych negocjacji klimatycznych jako Prezydencja COP25.
W agendzie wyróżniają się za to inne, ważne tematy:
– Krajowo Określone Wkłady (NDCs), czyli plany klimatyczne pod Porozumieniem paryskim: ich szeroko pojmowane ulepszanie i rewizja przed 2020 r.
Zgodnie z porozumieniem te państwa, których cele sięgały 2025 r. muszą jeszcze przed 2020 r. przedłożyć nowe plany z wyższymi celami na 2030 r. W przypadku UE, której cel sięga 2030 r. możliwa (ale nie obowiązkowa) jest rewizja celu i przedłożenie go również najpóźniej w 2020 r.
W tym kontekście omawiane są także strategie długoterminowe do 2050 r. i ich wpływ na zwiększanie ambicji w ramach nowych NDC. Porozumienie zachęca wszystkie strony do przedłożenia takich strategii do 2020 r. i UE zdecydowała już, że taką strategię przygotuje.
– Finansowanie klimatyczne, raportowanie i wsparcie wdrożenia NDCs.
Kwestia niby ogólna, ale domyślnie dotycząca tego, jak z wdrożeniem swoich celów radzą sobie państwa rozwijające się. Zgodnie z Konwencją klimatyczną i porozumieniem mają one otrzymywać wsparcie na wypełnienie tych celów od państw rozwiniętych.
– Adaptacja i odporność na zmiany klimatu.
W tym kontekście kładzie się nacisk na zapewnienie, że środki na adaptację nie będą dyskryminowane kosztem finansowania redukcji emisji. Ponadto niektóre państwa rozwijające się umieściły także adaptację w swoich NDCs i oczekują wsparcia projektów w tym obszarze.
– Przygotowanie do szczytu Sekretarza Generalnego ONZ w Nowym Jorku (23 września) i szczytu COP25 w Chile (2-13 grudnia).
Szczyt SG ONZ wskazywany jest jako okazja do zaprezentowania nowych inicjatyw w obszarach redukcji emisji, adaptacji i zaangażowania biznesu, młodzieży i społeczeństwa obywatelskiego. Przede wszystkim jednak upatruje się w nim dźwigni dla podnoszenia ambicji celów redukcyjnych i finansowych. Oczekuje się, że na tym szczycie szefowie państw i rządów zadeklarują zwiększenie celów na 2030 r., oraz zamiar osiągnięcia neutralności klimatycznej do 2050 r.
Wielu unijnych przywódców liczy, że w ten sposób zdeklaruje się także UE. Gdyby jednak taka decyzja nie została podjęta do września (a jest to bardzo prawdopodobne), to jest jeszcze plan B – COP25. O tym zresztą mówi także jeden z punktów agendy łącząc oba szczyty w ramy klimatycznej agendy implementacyjnej do 2020 r.
Co na to gospodarze? Co mówiła Polska, a co Bruksela? Jaki jest wynik Dialogu Petersberskiego? O tym w dalszej części artykułu na portalu WysokieNapiecie.pl
Lidia Wojtal, WysokieNapiecie.pl