Ustawa krajobrazowa. Gminy dalej chcą decydować o wiatrakach
{więcej}Procedowana w Sejmie ustawa krajobrazowa ma przekazać decyzyjność w sprawie pozwoleń lokalizacyjnych na budowę elektrowni wiatrowych z gmin na szczebel urzędów marszałkowskich. Zdaniem „Rzeczpospolitej”, ustawa krajobrazowa to ograniczanie samodzielności samorządów terytorialnych.
Celem ustawy jest poprawienie jakości krajobrazu w Polsce, jednak protestują przeciwko niej niektóre samorządy. Zgodnie z projektem ustawy, o ładzie przestrzennym, w tym w sprawie lokalizacji farm wiatrowych, w poszczególnych gminach mają bowiem decydować urzędy marszałkowskie. – Burmistrzowie czy wójtowie będą musieli prosić się o zgodę na budowę wiatraka w urzędzie marszałkowskim – komentuje „Rzeczpospolita”.
– Projekt ustawy wprowadza nowe, słabo sprecyzowane, jednocześnie dość restrykcyjne narzędzia ochrony krajobrazu. (…) Projekt ustawy zakłada, żeby sprawami dotyczącymi wydawania zgody na lokalizację inwestycji farm wiatrowych zajmowały się organy administracji szczebla wojewódzkiego, co absolutnie nie służy rozwojowi samorządności, wręcz spowoduje bierność środowisk lokalnych – komentuje założenia ustawy krajobrazowej cytowany przez „RZ” Leszek Kuliński, wójt gminy Kobylnica.
„Rzeczposlita” podkreśla, że poszczególne gminy chcą przyjmować inwestorów z branży wiatrowej, gdyż budowa farm wiatrowych oznacza dla nich zwiększenie dochodów i szybszy rozwój. Według danych Ernst & Young, na które powołuje się „RZ”, roczny dochód z tytułu podatku od nieruchomości ze średniej wielkości farmy wiatrowej to dla gminy ok. 653 tys. zł, czyli nawet ok. 7,5% budżetu gmin wiejskich.
Tymczasem plany budowy farm wiatrowych mogą pokrzyżować władze wojewódzkie. „RZ” podaje przykład sejmiku woj. warmińsko-mazurskiego, który chce uniemożliwić budowę wiatraków w promieniu bliższym niż 2 km od zabudowań mieszkalnych, a także na terenach chronionych stanowiących ok. 99% obszaru województwa.
gramwzielone.pl
