Farmy wiatrowe na Bałtyku nabiorą mocy

Farmy wiatrowe na Bałtyku nabiorą mocy
Fot. Vattenfall

Morze Bałtyckie wydaje się ziemią obiecaną dla morskich farm wiatrowych. Jeśli Polska zrealizuje plan przedstawiony w Polityce Energetycznej Państwa do 2040 roku, stanie się jednym z dużych graczy w europejskim offshore. Szwecja i Finlandia to z kolei państwa, gdzie bardziej niż na offshore stawia się na farmy wiatrowe na lądzie.

Morze Bałtyckie to miejsce, gdzie zbudowano pierwszą na świecie morską elektrownię wiatrową – Vindeby o mocy 5 MW. Po 26 latach pracy została już ona w całości rozebrana. Teraz realizowane projekty są stukrotnie większe i powstają w znacznie większej odległości od brzegu. W farmy wiatrowe na Bałtyku inwestują głównie Niemcy i Duńczycy, ale za kilka lat Polska może być równie silnym graczem.

Dotychczas zbudowane farmy bałtyckie mają niespełna 2 GW mocy. Według możliwego „centralnego scenariusza”, przygotowanego przez stowarzyszenie Wind Europe, do 2030 roku powstać tu może 9 GW w morskiej energetyce wiatrowej. Bałtyk tym samym zająłby drugie miejsce pod względem inwestycji po Morzu Północnym.

REKLAMA

Polska przyspieszy z offshore?

Polska z planem posiadania 4,6 GW mocy w offshore w 2030 roku, co przewiduje Projekt Polityki Energetycznej Państwa do 2040 roku, miałaby porównywalne moce offshore do Danii. W „centralnym scenariuszu” WindEurope przewidywano dla Polski 3,2 GW w 2030 roku. W polskiej strefie ekonomicznej farmy wiatrowe mają zostać oddane do użytku po 2025 roku, kiedy pierwsze projekty z umowami przyłączeniowymi zrealizują Polenergia z Equinorem (1,2 GW) oraz PGE (1 GW). Spodziewany jest projekt PKN Orlen (1,2 MW) oraz Baltic Trade and Invest (350 MW). Według projektu PEP 2040, moc morskich farm wiatrowych ma rosnąć o 1,2 GW rocznie i w 2040 roku wynieść 10,4 GW.

– Przewagą energetyki wiatrowej morskiej nad lądową jest wykorzystywanie wyższych prędkości wiatru (niska szorstkość terenu) oraz możliwość większego wykorzystania mocy, nie występuje także problem akceptacji społecznej – czytamy w projekcie PEP 2040.

REKLAMA

Kluczowa pozostaje realizacja zapowiedzi i ustalenie zasad przyłączy farm, zwłaszcza że nad morzem ma powstać też elektrownia jądrowa. Długo zapowiadana ustawa dedykowana offshore ma powstać w przyszłym roku. Tymczasem inne nadbałtyckie państwa już realizują inwestycje, oferując z reguły inwestorom pokrycie kosztów przyłączeń.

Niemieckie plany wokół Rugii

Niemcy chcą mieć 15 GW mocy w offshore do 2030 roku, większość na Morzu Północnym. Podczas tegorocznych niemieckich aukcji trzy spośród zwycięskich sześciu ofert offshore dotyczyły projektów na Morzu Bałtyckim. Inwestycje skupiają się niedaleko wyspy Rugia. Teraz  działające elektrownie to EnbW Baltic (48 MW), Baltic 2 (288 MW) oraz największa, niedawno oddana do użytku – Wikinger (350 MW).

Deweloper KNK Wind zbuduje farmę Arcadis Ost 1 (247 MW), która powstanie 19 km na północny-wschód od Rugii. Dwa projekty zrealizuje Iberdrola – Baltic Eagle (476 MW) i Wikinger Sud (10 MW). Będą umiejscowione obok już działającej farmy Wikinger i utworzą morski kompleks o mocy niemal 850 MW. To największy projekt realizowanym na Morzu Bałtyckim i największym dotychczas przeprowadzany przez Iberdrolę. Inwestycja ma pochłonąć 1 mld euro.

Czy budowanie morskich elektrowni wiatrowych w pośpiech jest nam potrzebne? Jak radzą sobie inne kraje? O tym w dalszej części artykułu na portalu WysokieNapiecie.pl

Magdalena Skłodowska, WysokieNapiecie.pl