M. Kaczerowski: Wydłużenie ważności pozwoleń na budowę to tylko proteza

M. Kaczerowski: Wydłużenie ważności pozwoleń na budowę to tylko proteza
Michał Kaczerowski, prezes zarządu Ambiens

O sytuacji deweloperów wiatrowych w kontekście zapowiadanych przez Ministerstwo Energii regulacji, które mają umożliwić budowę wiatraków o mocy nawet 1 GW, w wywiadzie dla Gramwzielone.pl opowiada Michał Kaczerowski, prezes zarządu firmy Ambiens specjalizującej się w doradztwie środowiskowym w procesach inwestycyjnych m.in. w energetyce wiatrowej. 

Gramwzielone.pl:W najnowszym projekcie nowelizacji ustawy o OZE Ministerstwo Energii zdecydowało się wydłużyć z 3 do 5 lat ważność pozwoleń na budowę wiatraków, zwiększając tym samym możliwości udziału energetyki wiatrowej w zapowiedzianych aukcjach. W branży wiatrowej powiało optymizmem?

Michał Kaczerowski, Ambiens: – To pozytywna zmiana. Dla projektów czekających na półkach będzie więcej czasu na realizację. Jednak, aby to wydłużenie miało sens, trzeba mieć możliwość dokonania zmian w tych projektach, czyli uaktualnić je o nowsze, efektywniejsze maszyny. Wracamy do punktu wyjścia, czyli ustawy odległościowej i słynnych założeń 10H.

REKLAMA

Przyjęta w 2016 r. ustawa odległościowa zaszkodzi nawet projektom z prawomocnymi pozwoleniami na budowę?

– Minęło już tyle czasu od finalizowania tamtych pozwoleń na budowę, że dzisiaj dysponujemy już zupełnie innymi możliwościami technologicznymi w energetyce wiatrowej i innymi maszynami. Te projekty wymagają zmiany, a wydłużenie terminu ważności pozwoleń na budowę dla tych projektów to tylko proteza, która ma dzisiaj ratować sytuację w zakresie celu na rok 2020.

To ratowanie widzimy też w dużej aukcji, którą też pozytywnie oceniam, tylko wszystkie te działania skupiają się na roku 2020, kiedy świat się jednak nie kończy i kontynuowana będzie droga do redukcji emisji CO2 i wzrostu udziału odnawialnych źródeł energii.

Plan wsparcia w aukcji wiatraków o mocy 1 GW to jednak całkiem sporo, biorąc pod uwagę, że wcześniej trudno było znaleźć jakiekolwiek zapowiedzi obecnego rządu, które dawałyby nadzieję na powrót do rozwijania energetyki wiatrowej.

– To prawda, obserwujemy nieznaczną zmianę kursu, zmianę w dobrą stronę. Jednak, aby zaplanowany w aukcjach 1 GW został zainstalowany, musi zaistnieć kilka czynników. Musi być frekwencja w aukcji, nie może zaistnieć zjawisko underbiddingu, czyli oferowania cen energii poniżej progu opłacalności, a inwestorzy muszą znaleźć finansowanie.

Poza tym pojawia się pytanie, ile zajmie realizacja inwestycji z wygranych aukcji. Według mnie realizacja 1 GW powinna zająć około 2-3 lat. Tak to wyglądało archiwalnie. To nie jest moc, którą zobaczymy w systemie od razu. Trzeba przy tym brać pod uwagę ograniczenia mocy produkcyjnych dostawców usług dla energetyki wiatrowej. Firmy nie mają nieograniczonych możliwości chociażby w zakresie budowy fundamentów, wykwalifikowanych usług dźwigowych czy transportowych, a dostawcy turbin nie będą mieli gotowych maszyn, będą musieli je dopiero wyprodukować i dostarczyć.

Ocenia Pan, że jeśli ustawa odległościowa nie zostanie zmieniona, wówczas w latach 2025-2030 ubędzie nam 1 GW mocy w wiatrakach, czyli tyle, ile ma szansę powstać dzięki zaplanowanej na ten rok aukcji.

– Już w ciągu najbliższych 2-3 lat zacznie nam ubywać mocy w wiatrakach, które dzisiaj się kręcą, a które były instalowane od roku 2005 i czas ich eksploatacji dobiega końca. Te maszyny dzisiaj – często na skutek problemów finansowych ich właścicieli – nie są w należyty sposób serwisowane, co skutkuje zmniejszeniem terminu ich żywotności. Turbiny są projektowane realnie na 20-25 lat, a pamiętać należy, że wiele instalowanych na początku rozwoju branży w Polsce to maszyny używane.

Tutaj pojawia się temat repoweringu, który daje szansę na efektywniejszą i tańszą dla odbiorców energii energetykę wiatrową.

– Repowering ma uzasadnienie nie tylko z biznesowego, ale i z systemowego i środowiskowego punktu widzenia. Efektywniejsze, nowsze turbiny wiatrowe to lepsze wykorzystanie potencjału wiatrowego na danym terenie, więcej niskoemisyjnej, taniej energii oraz mniejsze oddziaływania na środowisko – np. awifaunę – nowsze turbiny charakteryzuje mniejszy współczynnik kolizyjności, ze względu na mniejszą prędkość obrotową.

Wśród inwestorów jest silna motywacja do repoweringu, ponieważ w wielu przypadkach opłaca się szybciej niż planowano zastąpić pracujące maszyny nowszymi, bardziej wydajnymi i większymi turbinami. Rozwój technologii, wzrost efektywności, wzrost mocy i spadek kosztów jest w większości przypadków szybszy niż planowano w pierwotnych prognozach.

Co zatem stoi na przeszkodzie, aby wymieniać stare turbiny na efektywniejsze?

REKLAMA

– Repowering to zastąpienie starych maszyn nowymi, efektywniejszymi. Natomiast z formalnego punktu widzenia zawsze będzie to inny rozkład turbin na rozpoznanym już wiatrowo terenie i będą to inne maszyny, o innych gabarytach.

Każdorazowo po demontażu dzisiaj pracujących maszyn mówimy o nowym przedsięwzięciu rozumianym z perspektywy Prawa ochrony środowiska, a taka inwestycja będzie podlegać nowym procedurom, które muszą uwzględniać dzisiejsze obostrzenia lokalizacyjne w postaci 10H. Repowering będzie więc niemożliwy dla praktycznie wszystkich farm wiatrowych.

Słynne 10H wyklucza możliwość repoweringu na etapie uzyskiwania koniecznej decyzji środowiskowej.

Jak w takim razie wyglądają możliwości zmiany założeń projektów, które już mają pozwolenia na budowę i w których teraz można uwzględnić wydajniejsze turbiny, niż te, które przyjęto przygotowując te projekty kilka lat temu ?

– Takiemu projektowi trzeba by się dokładnie przyjrzeć i wczytać się w założenia decyzji środowiskowej. Czasami są w niej bardzo ogólne zapisy, a czasami bardzo szczegółowe, sugerujące określone rozwiązania technologiczne – np. średnicę rotora czy konkretną moc znamionową turbiny lub wręcz model. Takie zapisy mogą skutkować różnymi możliwościami, jeśli chodzi o korektę projektu.

Jednak można założyć, w uproszczeniu, że takiej możliwości zmiany projektów dzisiaj nie ma, a taka możliwość powinna się pojawić, ponieważ maszyny uwzględniane w dokumentacji nawet kilka lat temu można zastąpić efektywniejszymi, o lepszym współczynniku wykorzystania mocy, czyli tzw. capacity factor.

Mimo, że nowszy wiatrak może być droższy, bardziej opłaci się jego zastosowanie, ale taki wiatrak ma np. wyższą wieżę, co powoduje inną propagację hałasu i inne kolizyjności z przelatującymi ptakami ze względu na zmianę pułapu – to wszystko powoduje potrzebę wykonania ponownej oceny oddziaływania na środowisko.

W projektach prowadzonych kilka lat temu uwzględniano najlepsze dostępne wówczas turbiny, jednak segregatory leżą za długo na półkach. To pokazuje, że potrzebne są długoterminowe plany zakupowe i rozpisane na wiele lat aukcje, tak żeby przygotowane segregatory były na bieżąco „konsumowane”.

Jak zatem zaplanować system wsparcia, aby efektywnie wykorzystać dostępną technologię i w ten sposób obniżyć koszty, które są przenoszone na rachunki odbiorców energii?

– System wsparcia powinien uwzględniać szybko rozpisane aukcje w długoterminowym horyzoncie, aby właściciele kilku segregatorów mogli nimi zarządzać i w sposób efektywny rozwijać nowe projekty wiatrowe. Te projekty powinny jak najszybciej dostać możliwość udziału w aukcji. W obecnych warunkach trzeba ponownie usiąść i przeanalizować starsze projekty, sprawdzając, jakie są możliwości podniesienia ich opłacalności. Oprócz uwarunkowań technicznych to skomplikowana inżynieria finansowa.

Aukcja na 1 GW to pierwszy krok, jednak aby aukcje miały sens, powinny zostać rozpisane długoterminowo. Inspiracją dla nas mogą być dzisiaj plany Włoch. Tylko taki system aukcyjny ma sens, a robienie pojedynczej aukcji na tak duży wolumen to jedynie ratunek celu na rok 2020. To słuszny krok, ale tylko jeden z kilku, które należy dzisiaj wykonać.

Potrzebne są znane wcześniej daty i wolumeny aukcji, ale oprócz umożliwienia realizacji dotychczasowych projektów, absolutnie dzisiaj jest pora na to, aby myśleć już o dalszym rozwoju energetyki wiatrowej, a – jak wskazujemy w naszej analizie – elektrowni wiatrowych w kolejnych latach w Polsce będzie ubywać.

Trzeba wrócić do założeń fundamentalnych i uwarunkowań lokalizacyjnych, które dzisiaj uniemożliwiają repowering i realizację inwestycji typu greenfield. Bez tego ciężko mówić o dalszym rozwoju branży.

red. gramwzielone.pl


© Materiał chroniony prawem autorskim. Wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy Gramwzielone.pl Sp. z o.o.