PiS wraca do pomysłów mogących zablokować energetykę wiatrową

PiS wraca do pomysłów mogących zablokować energetykę wiatrową
Foto. EDP Renovaveis

Prawo i Sprawiedliwość wraca do pomysłów, które zaczęło forsować jeszcze jako opozycja w poprzednim parlamencie. Po wyborach parlamentarnych realizacja pomysłów PiS na energetykę wiatrową staje się realna i może zablokować rozwój polskiej branży wiatrowej.

W poprzedniej kadencji Sejmu posłowie PiS zgłosili propozycje nowych regulacji, które miałyby zmienić zasady lokowania farm wiatrowych. Zakładały one umożliwienie budowy elektrowni wiatrowych o mocy powyżej 500 kW wyłącznie w minimalnej odległości 3 km od zabudowań mieszkalnych i terenów leśnych.

Te przepisy odrzucili posłowie koalicji rządzącej, którzy w odpowiedzi rozpoczęli prace nad własnymi przepisami normującymi kwestię budowy już nie tylko farm wiatrowych, ale wszystkich instalacji odnawialnych źródeł energii o mocy powyżej 40 kW. Pomysł zgłoszony przez PO i PSL zakładał umożliwienie stawiania takich instalacji jedynie na podstawie miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego, których przecież w Polsce brakuje – szczególnie na terenach wiejskich, które są predestynowane do rozwoju OZE i do czerpania z tego rozwoju realnych korzyści.

REKLAMA

W najskrajniejszych wypowiedziach polityków PiS na temat farm wiatrowych padały nawet wezwania do rozebrania zbudowanych dotąd w Polsce farm wiatrowych, które – jak argumentował PiS – zbudowano w Polsce nielegalnie.

Warto przy tym zauważyć, że farmy wiatrowe to główna odpowiedź polskich, państwowych koncernów energetycznych na na potrzebę zwiększania produkcji zielonej energii. Państwowe koncerny chcą nadal budować farmy wiatrowe, także w nowym systemie wsparcia, który wejdzie w życie z początkiem 2016 r. 

Budowę farm wiatrowych reguluje szereg przepisów, bez których takich inwestycji wartych dziesiątki albo setki milionów złotych  po prostu nie dałoby się zrealizować. Żaden inwestor nie pozwoliłby sobie na wydanie takich pieniędzy, w zdecydowanej większości udostępnianych przez banki w ramach kredytów, na realizacje projektów, które nie są zgodne z obowiązującym w Polsce prawem – czy na samowolę budowlaną – jak nazwał w ubiegłej kadencji Sejmu budowę farm wiatrowych jeden z posłów PiS. 

W ubiegłym roku o praktykach towarzyszących budowie farm wiatrowych negatywnie wypowiedziała się też Najwyższa Izba Kontroli. Ówczesny prezes NIK Krzysztof Kwiatkowski jednoznacznie krytykował procesy inwestycyjne w branży wiatrowej, często używając w tym celu słowa „patologia”. NIK nie wskazał jednak konkretnych przypadków złamania prawa, a żadna z „patologii” nie trafiła do prokuratury.

Powrót PiS do kwestii ograniczeń w budowie farm wiatrowych po wygranych wyborach mógł wydawać się tylko kwestią czasu. Tą sprawą zajęła się w ubiegłym tygodniu sejmowa Komisja Rolnictwa i Rozwoju Wsi, podczas której poseł PiS Jan Krzysztof Ardanowski przedstawił skierowany do rządu projekt dezyderatu dotyczącego lokalizacji farm wiatrowych, wzywając rząd do szybkiego uregulowania kwestii odległości farm wiatrowych od zabudowań mieszkalnych.

W dokumencie zgłoszonym przez posła PiS wskazano na szereg rzekomych nieprawidłowości, które miały towarzyszyć budowie farm wiatrowych. Jak relacjonuje wnp.pl – w toku dyskusji sejmowej komisji z dokumentu wykreślono ostatecznie jedną z nich – korupcję.

REKLAMA

Takie rygorystyczne i niestosowane w innych krajach przepisy, jak te postulowane przez PiS, mogą w praktyce zablokować rozwój nowych projektów wiatrowych w Polsce. A to może sprawić, że realizacja celu polityki energetycznej, jakim jest zwiększenie udziału OZE w miksie energetycznym Polski do 15 proc. do roku 2020, może okazać się niemożliwa.  

W wypadku przyjęcia przepisów forsowanych przez PiS trudno będzie bowiem znaleźć lokalizacje spełniające choćby warunek oddalenia wiatraków w odległości minimum 3 km od zabudowań czy lasów. Cechująca większą część kraju rozproszona zabudowa w praktyce może wykluczyć większość miejsc, w których można budować farmy wiatrowe, lub przynajmniej znacząco okroić ich wielkość.

Prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej Wojciech Cetnarski w komentarzu dla Gramwzielone.pl ocenia, że nowe zasady regulujące kwestię lokowania farm wiatrowych są niepotrzebne i że tą sprawę wystarczająco normuje już stosowane w Polsce prawo.

– Pojawiające się coraz częściej w debacie publicznej postulaty dotyczące potrzeby wprowadzenia nowych regulacji dla lokalizacji inwestycji wiatrowych wynikają z mylnych przekonań, że procesy lokalizacyjne nie są sankcjonowane przez prawo. Tymczasem dodatkowe regulacje odległościowe w odniesieniu do już istniejących przepisów w tym zakresie są niepotrzebne i nieuzasadnione. Zasady budowy farm wiatrowych są kompleksowo uregulowane w istniejących już przepisach takich jak m.in. w Rozporządzeniu Ministra Środowiska z dnia 14 czerwca 2007 r.  dot. norm akustycznych – podkreśla prezes PSEW. 

Wojciech Cetnarski podkreśla, że obecnie podstawowym i najważniejszym warunkiem właściwego wyboru lokalizacji parku wiatrowego jest zachowanie norm jakości środowiska, co oznacza, że dla każdej inwestycji wykonuje się zaawansowane analizy, które wskazują, czy realizacja danego przedsięwzięcia jest zgodna z przepisami obowiązującego prawa, przede wszystkim pod kątem oddziaływania na środowisko i zdrowie ludzi.

– Odległość instalacji wiatrowych od domów jest pochodną wielu czynników, między innymi ukształtowania terenu, bliskości zabudowy, wysokości urządzenia, czy oddziaływania akustycznego. Każdorazowa, indywidualna pogłębiona analiza konkretnej inwestycji i dostosowanie odległości turbin od zabudowań do potrzeb danego regionu, to najbezpieczniejszy sposób lokalizowania parków wiatrowych w Polsce – tłumaczy prezes PSEW.

Jak sytuacja w tym zakresie wygląda w innych krajach? W praktyce nie ujednolicono przepisów dotyczących minimalnej odległości od zabudowań czy innych warunków, które mogą wpływać na lokowanie farm wiatrowych, a w każdym kraju stosuje się inne przepisy, ustalane na szczeblu centralnym bądź lokalnym.

Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej zwraca uwagę, że obowiązujące w Polsce zasady kontroli farm wiatrowych są znacznie bardziej restrykcyjne niż na Zachodzie. – Np. w Niemczech odległość od najbliższych zabudowań to trzy wysokości wieży, czyli jak ma ona ok. 100 m, to jest to 300 m – zauważa Wojciech Cetnarski. 

gramwzielone.pl