Blokując fotowoltaikę, niczego nie ochronimy, a tylko wzmocnimy innych [rozmowa]

Blokując fotowoltaikę, niczego nie ochronimy, a tylko wzmocnimy innych [rozmowa]
Grzegorz Wiśniewski, prezes Instytutu Energetyki Odnawialnej. Fot. MMC Polska

W opublikowanym ostatnio raporcie „Rynek fotowoltaiki w Polsce 2018” Instytut Energetyki Odnawialnej prognozuje znaczący wzrost zainstalowanego potencjału elektrowni PV w naszym kraju już w pespektywie roku 2020. O uwarunkowaniach rozwoju tej technologii w Polsce w wywiadzie dla Gramwzielone.pl opowiada Grzegorz Wiśniewski, prezes IEO.

Gramwzielone.pl: W raporcie „Rynek fotowoltaiki w Polsce 2018” Instytut Energetyki Odnawialnej zakłada, że do roku 2020 potencjał elektrowni fotowoltaicznych w Polsce ma wzrosnąć nawet do 1,2 1,5 GW.

G. Wiśniewski: – Fotowoltaika w obszarze prosumenckim jest napędzana przez dotacje z regionalnych programów operacyjnych, natomiast w przypadku przedsiębiorstw i taryfy C pojawia się opłacalność bez subsydiów, a fotowoltaika zaczyna rozwijać się rynkowo. Energia wiatrowa nie rozwinęła się na niskim napięciu, natomiast fotowoltaika rozwija się w tym obszarze. Trzeci, najszybciej powiększający się składnik to duża fotowoltaika, która ma aukcje.

REKLAMA

Wydaje się, że sektor energetyczny otworzył się na inwestycje w fotowoltaikę po kryzysie z sierpnia 2015 r., kiedy dostrzeżono, że PV może zapewnić brakujące moce w letnich szczytach zapotrzebowania. Z drugiej strony rozwój rynku OZE pokazuje, że jeśli któraś technologia rozwija się zbyt dobrze, może ściągnąć na siebie kłopoty.

– Sektor energetyczny został osaczony przez fotowoltaikę na różnych poziomach agregacji mocy źródeł, a nawet z możliwością rozwoju poza tradycyjną siecią, np. w mikrosieciach prądu stałego i tutaj pojawi się zagrożenie. Rosnąca szybko skala inwestycji sprawi, że odżyją argumenty o tym, jakie ta technologia dostawała dotacje, jakie generuje koszty, że wręcz zagraża bezpieczeństwu i że jest dziwna. Ale teraz jest walka o coś znacznie większego i część starego systemu, widząc, że tej technologii nawet prawem nie zwalczy, zacznie szukać w niej rozwiązań biznesowych także dla siebie.

Wydaje się, że otwarciu polskiej energetyki na fotowoltaikę może sprzyjać teraz fakt, że Ministerstwo Energii w końcu dostrzegło, że możemy mieć problem z realizacją celu OZE na 2020 r., a jego niewykonanie może być bardzo kosztowne.

Ważne jest pokazanie, że branża fotowoltaiczna jest w stanie zrealizować inwestycje i przybliżyć realizację celu na 2020 r. Dlaczego?

Rząd ma kilka innych rozwiązań. Na pewno jednym z nich jest recydywa współspalania. Drugie to zapłacenie za transfer statystyczny, bo po co dalej ponosić koszty, skoro później można wrócić na z góry upatrzone pozycje – a kosztów transferu nie poniesie sektor energetyczny, tylko podatnik, któremu się to wytłumaczy obroną suwerenności itp., a do tego sektor energetyczny pokaże w sposób nader prosty – bez prognozy, a nawet analizy trendów – przykłady krajów, które mają drogą energię, bo miały zainwestować w OZE.

Z ostatnich wypowiedzi urzędników Ministerstwa Energii można wywnioskować, że rząd może liczyć na to, że jeśli pokażemy wsparcie dla OZE, to Komisja Europejska może przymknąć oko na niewypełnienie celu na 2020 r.

– Są różne możliwości i dobrze. Potrzeba pewnej elastyczności. Jednak uzasadnienie ostatniego wyroku Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej dla odrzucenia skargi Polski na mechanizm MSR pokazuje, że w normalnym trybie są pewne granice, w których można się poruszać, ale których przekroczyć już się nie da.

Autorzy dyrektywy OZE z 2009 roku pilnowali, aby nie dopuścić do rozwodnienia celu na 2020 r. W tej dyrektywie wprowadzono bardzo mocne zapisy. To bardzo twardy dokument Unii Europejskiej, a transfer statystyczny czy kara finansowa są nieuniknione. Nie ma wyjścia.

W sytuacji, gdy większość krajów już wypełniła cele OZE na 2020 r. i chce za dobrze wykonaną pracę zarobić, jest dokładnie zero szans na uniknięcie konsekwencji. Za każdy brakujący do naszego zobowiązania punkt procentowy zapłacimy po kosztach  marginalnych wprowadzania najdroższych źródeł, niezbędnych do zrealizowania celu.

Czy zatem w przypadku niewypełnienia celu na 2020 r. jedynym rozwiązaniem będzie transfer statystyczny?

– Jeśli nie będzie transferu statystycznego, Komisja Europejska naliczy karę, która może być nawet parokrotnie większa niż koszty transferu. Nie będzie żadnej taryfy ulgowej po stronie Komisji. Byłoby to nieuczciwe wobec innych oraz wobec zasad prawa.

Jeśli jest gdzieś przestrzeń do jakiejkolwiek rozmowy w sprawie obniżenia kosztów, to jest to polityczne dogadanie się w sprawie transferu z państwem mającym nadwyżki energii odnawialnej.

Czy braki można jeszcze nadrobić nowymi inwestycjami? Wydaje się, że najszybciej zaległości możemy nadrobić fotowoltaiką.

REKLAMA

– Jeśli uśredniony koszt transferu wyniósłby np. 100 euro/MWh – musimy bowiem uwzględnić brak energii odnawialnej nie tylko w elektroenergetyce, ale również w ciepłownictwie i transporcie, to koszt każdej dodatkowej porcji energii z fotowoltaiki jest dużo niższy. Można oczywiście powiedzieć, że koszt transferu będzie jednorazowy, ale mechanizmy unijne już przyjęte w unijnym Pakiecie zimowym wprowadzają konieczność nadrobienia produkcji energii odnawialnej w kolejnych latach. Tymczasem inwestując w fotowoltaikę, będziemy mieć własne źródło energii, a nie tylko wydatki.

Tworząc raport, chcieliśmy sprawdzić, czy fotowoltaiką możemy zaspokoić brakującą do wypełnienia celu energię elektryczną, ale tego nie da się osiągnąć. Trzeba zobaczyć, ile jest projektów farm fotowoltaicznych mających przyłączenia czy decyzje środowiskowe, ocenić, jakie są zdolności firm wykonawczych. Możemy pójść w tym kierunku, ale nie doraźnie, skupiając się tylko na najbliższych aukcjach. Okazuje się, że dla większych elektrowni startujących w aukcjach kluczowe jest obniżenie kosztów kapitału.

W kraju, w którym małe i średnie przedsiębiorstwa na taryfach C płacą najwięcej w całej Unii Europejskiej i który ma problemy z bilansowaniem mocy, na fotowoltaice można sporo  zbudować w segmencie małych instalacji. Mamy jedne z najniższych podatków doliczanych do ceny energii, ale i tak doprowadziliśmy do wysokich kosztów energii dla odbiorców, a te koszty będą już tylko rosły. W takiej sytuacji tworzy się model biznesowy na nową technologię w sektorze MŚP.

Potrzebne jest wzmocnienie energetyki prosumnckiej, a do tego potrzebny jest polityczny ruch. To jest w interesie państwa – czym więcej prosumentów, tym niższe koszty.

Co z perspektywą po roku 2020? Cele OZE na 2030 r. zostały wyznaczone, ale niejasne pozostaje, jak do ich realizacji mają przyczynić się poszczególne kraje Unii Europejskiej.

– Mimo, że Komisja Europejska będzie mieć kilka instrumentów, aby nacisnąć w kwestii realizacji celów na 2030 r., to jednak nie będzie to szło w ten sposób, jak było w dotychczasowej dyrektywie.

Wraz z zatwierdzaniem kolejnych elementów Pakietu zimowego przybywa argumentów na poziomie unijnym, ale rząd kraju członkowskiego, który nie zechce wdrażać postanowień nowej dyrektywy, znajdzie wiele powodów, aby tego nie robić – oczywiście kosztem podatników i odbiorców energii, ale to nie będzie mieć dla niego znaczenia.

Kształt nowej dyrektywy OZE, która jest dobra, nawet jeśli cele dla poszczególnych krajów będą indykatywne, ale głównie kształt dyrektywy dotyczącej tzw. „governeance”, oznacza wzmocnienie Europy dwóch prędkości. Te dyrektywy dają krajom pewną swobodę, która może być zrelatywizowana ostatecznym kształtem obecnie uzgadnianej dyrektywy o rynku energii elektrycznej i odpowiedniego rozporządzenia z kodeksami sieciowymi.

Te kraje, które są przyjazne energetyce odnawialnej, będą czerpać z systemu unijnego, a pozostali będą szli pod prąd. Kraje pozytywnie nastawione do wzmocnienia polityki klimatycznej i budowania na niej konkurencyjności całej Unii Europejskiej, będą coraz więcej zyskiwać i stopniowo przejmować rynki maruderów.

Brak obowiązkowych celów spowoduje, że kraje sceptycznie lub negatywnie nastawione do OZE, zbudują barierę przeciwstawienia się głównemu nurtowi – co już spowoduje koszty. Te kraje będą coraz mniej konkurencyjne – zostaną zepchnięte na całkowity margines, staną się importerami energii i technologii.

Na ile w inwestycje w fotowoltaikę może zaangażować się państwowa energetyka i czy jej zaangażowanie jest potrzebne krajowemu rynkowi PV?

– Jest postęp w narracji. Z reguły w drugiej połowie kadencji rządów władze koncernów energetycznych zmieniają strategię, przede wszystkim zaczynają kierować się wartością swoich spółek. Do pewnego momentu po przyjęciu w 2007 roku obecnego pakietu klimatyczno-energetycznego „3×20”  broniły się niemieckie koncerny i straciły. Teraz to jest spirala. Zamyka się przestrzeń dla ignorowania czy blokowania przez koncerny energetyczne.

Przemysł ma infrastrukturę i świadomość nieuchronności wzrostu kosztów energii, aby stawiać na fotowoltaikę. Jeśli dojdą farmy słoneczne i prosumenci, to ewentualny opór  koncernów niewiele zmieni.

Fotowoltaice pomaga jeszcze jeden element. Przy energetyce węglowej, w szczytach w okresie letnim rosnące koszty utrzymania rezerwy mocy zaczynają przechodzić na rynek – nie tylko na rynek dnia następnego, ale na rynek bilansujący, a tutaj te koszty odczuwa PSE – to jest ewentualny sojusznik.

Link do drugiej części wywiadu z Grzegorzem Wiśniewskim na portalu Gramwzielone.pl.

gramwzielone.pl


© Materiał chroniony prawem autorskim. Wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy Gramwzielone.pl Sp. z o.o.