PSF: potrzebna długookresowa strategia rozwoju energetyki słonecznej

PSF: potrzebna długookresowa strategia rozwoju energetyki słonecznej
Belectric

Fotowoltaika ma ostatnio dobrą passę. Moc zainstalowana w Polsce rośnie jak nigdy przedtem. Także rząd dokłada do tego wzrostu swoją cegiełkę. Patrząc jednak w przyszłość, można się zastanawiać, czy szybki wzrost zostanie utrzymany. Dalekosiężne plany są od dłuższego czasu stoją na etapie zarysów i projektów, a realna polityka, także regulacyjna, sprawia wrażenie mocno doraźnej pisze Ewa Magiera, prezes zarządu Polskiego Stowarzyszenia Fotowoltaiki.

Z ostatnich danych PSE wynika, że moc instalacji fotowoltaicznych w Polsce szybko zbliża się do 1 GW. A może już ten próg osiągnęła. Nikt nie kwestionuje zarysowanych w projekcie Polityki Energetycznej Państwa 20 GW w 2040 r. Jednak potencjalne problemy, jak zwykle, czają się w szczegółach. 

W projektach PEP oraz oczekiwanego przez KE Krajowego Planu na rzecz Energii i Klimatu rząd zarysował ścieżki przyrostu mocy PV. Rzecz w tym, że ta z Planu jest znacznie wolniejsza niż z PEP. Co więcej, obie, już na starcie są nieaktualne.

REKLAMA

Projekt PEP zakłada ok. 900 MW w 2020 r., a jak wspomnieliśmy na początku, wielkość ta już została przekroczona. Jeżeli źródła fotowoltaiczne będą dalej rosnąć w obecnym tempie, to na koniec przyszłego roku możemy mieć ok. 2 GW, a przy maksymalnym wsparciu regulacyjnym, może nawet i 3 GW.

Powstaje więc pytanie, czy rząd nie uzna, że wzrost jest zbyt szybki i trzeba by go przyhamować. Manewr z wiatrakami sprzed kilku lat długo jeszcze będzie rzutował negatywnie na zaufanie do polityki. 

Ciągle nie wiadomo, jakie aukcje Ministerstwo Energii przygotuje na 2020 r. i ile z oferowanego wolumenu wsparcia będzie mogło trafić do fotowoltaiki. Horyzont kończy się na aukcjach tegorocznych, w których jednak mimo określenia wolumenów, też nie wiadomo, ile przypadnie fotowoltaice. Tu napotykamy bowiem pierwszą z poważnych barier regulacyjnych. Instalacje PV powyżej 1 MW muszą konkurować z wiatrakami w ramach tego samego koszyka.

Ponieważ fotowoltaika ciągle jest droższa, to w praktyce przypadnie jej to, czego nie weźmie energetyka wiatrowa. Jest szereg przesłanek, świadczących o tym, że projektów wiatrowych nie będzie zbyt dużo, bo potencjał budowy został częściowo skonsumowany w zeszłorocznej aukcji.

Trudno jednak uznać, że liczenie na jak największe „okruchy” z koszyka to właściwa i rozsądna polityka. Przepychanka z wiatrakami to nie jest droga spokojnego i trwałego rozwoju fotowoltaiki. Na dłuższą metę technologie powinny się uzupełniać, a nie rosnąć kosztem innych i warto to zagwarantować na dłuższą metę. 

Drugą oznaką doraźności jest program „Mój prąd”. Jak najbardziej godny pochwały, jednak to dość niespodziewane rzucenie znaczącego wsparcia i to do wykorzystania w krótkim terminie – do grudnia. Dalej są tylko obietnice zamiast konkretnych pieniędzy. Efektem może być boom w branży, ale krótkotrwały. Co więcej, potencjał branży może być za mały, aby w tak krótkim czasie wybudować tyle instalacji.

REKLAMA

Powtórzymy, „Mójprąd” to dobry program, ale wadą jest jego doraźność, bo został napisany na kolanie i uruchomiony znienacka. 

Z drugiej strony są dalekosiężne plany państwowych spółek i podwyżki cen energii, które wydają się nieuchronne. Kontrolowane przez państwo koncerny prześcigają się w ogłaszaniu kolejnych projektów, mniej lub bardziej konkretnych.

Trudno sobie wyobrazić, że rząd te zapędy będzie hamować. A wzrost cen na pewno skłoni odbiorców do poszukiwania tańszych źródeł. I tu dochodzimy do popularnego na świecie rozwiązania, czyli PPA (Power Purchase Agreement). W uproszeniu, producent taniej energii z OZE dogaduje się z odbiorcą na konkretny wolumen w określonym czasie. 

PPA mają szereg zalet, jak np. niskie koszty wejścia dla odbiorcy i długoterminowa przewidywalność cen. Dla producenta kontrakt taki może być podstawą do kredytowania inwestycji. Pierwsze tego typu kontrakty w Polsce już mamy w sektorze energetyki wiatrowej. Ale regulacje wyraźnie nie nadążają. Konieczność włączania do transakcji spółki obrotu czy opłaty sieciowe, niedostosowane do specyfiki PPA to tylko najważniejsze bariery.

Branża i rząd powinny więc zacząć stałą współpracę i wypracować długoterminową strategię, tak aby unikać w przyszłości zaskoczeń.

Pomocny do nawiązania dialogu powinien się okazać I Kongres Energii Słonecznej, który 15 i 16 października organizuje w Warszawie Polskie Stowarzyszenie Fotowoltaiki.

Wszystkie strony – inwestorzy, deweloperzy, producenci, usługodawcy, przedstawiciele samorządów, organizacji gospodarczych i przemysłowych, wreszcie administracji rządowej będą mogli co najmniej zapoznać się ze swoimi planami, oczekiwaniami czy najnowszymi technologiami.

Jak w liście do ministrów ds. energii państw UE napisało Solar Power Europe – europejskie stowarzyszenie fotowoltaiki, razem z Polskim Stowarzyszeniem Fotowoltaiki: w Krajowych Planach na rzecz Energii i Klimatu powinny znaleźć się ambitne, oparte na rzetelnej ocenie cele, zapewniające inwestorom przewidywalność i znajdujące równowagę między dużymi scentralizowanymi projektami, a mniejszymi, zdecentralizowanymi instalacjami. Stawką jest pół miliona miejsc pracy, jakie – w ocenie SPE – w całej Europie może przynieść rozwój sektora fotowoltaiki.

Ewa Magiera, Polskie Stowarzyszenie Fotowoltaiki

Portal Gramwzielone.pl jest patronem medialnym I Kongres Energii Słonecznej.