Biogazownie na skraju bankructwa

Biogazownie na skraju bankructwa
Dotacje na mirkobiogazownie rolnicze cieszą się dużym zainteresowaniem. Foto: Zorg-Biogas

{więcej}Firma Bio Power, do której należy biogazowania w Międzyrzecu Podlaskim, jest na skraju bankructwa. Za wszystko opowiada brak odpowiednich regulacji. Brak ustawy o OZE oraz brak wsparcia w postaci tzw. żółtych certyfikatów sprawia, że wielu inwestorów, którzy zainwestowali w biogazownie, walczy teraz o przetrwanie.

Biogazownia o mocy 1, 2 MW firmy Bio Power, podobnie jak 40 tego typu instalacji w całej Polsce, od początku 2013 roku działa bez systemu wsparcia w postaci tzw. żółtych certyfikatów. Wcześniej świadectwa pochodzenia energii produkowanej w kogeneracji biogazownie mogły odsprzedać, co poprawiało ich rentowność. Jak informuje „Rzeczpospolita”, obecnie ustawa przywracająca wsparcie czeka na podpis prezydenta i ma wejść w życie na przełomie kwietnia i maja bieżącego roku.  

Kolejną bolączką właścicieli biogazowni, podobnie jak innych inwestorów związanych z odnawialnymi źródłami energii, jest brak ustawy o OZE, którą rząd zajmuje się już przeszło 4 lata. W tym czasie system wsparcia dla zielonych źródeł przeszedł metamorfozę – od systemu certyfikatów do aukcji, gdzie oferowaną ceną za 1 MWh energii mają konkurować poszczególne technologie. Jak informuje „Rzeczpospolita” biogaz jest tu z góry na przegranej pozycji.

REKLAMA

– Inwestowałem w zupełnie innej rzeczywistości, zachęcony obietnicami polityków, że biogazownie będą wspierane dopłatami z przydzielanych certyfikatów. Istniały żółte uprawnienia (kosztujące wtedy niemal 130 zł – red.), a te zielone były o ok. 100 zł droższe niż dzisiaj (kosztują blisko 180 zł – red.) – skarży się właściciel firmy Bio Power (za „RZ”).

Biogazownia w Międzyrzecu Podlaskim kosztowała 18 mln zł. 40% z tej kwoty wyłożyła Agencja Rynku Rolnego, natomiast na resztę prywatny inwestor wziął kredyt i przeznaczył własne oszczędności.

– Na produkcji nie zarabiam. A zatrudniając stale ponad 20 pracowników, generuję straty rzędu 1,7 mln zł rocznie – przyznaje właściciel (za „RZ”).

Kolejnym – przysłowiowym – gwoździem do trumny okazała się średnia cena sprzedaży energii na rynku hurtowym w 2013 roku. Urząd Regulacji Energetyki ustalił ją na poziomie o 20 zł niższym niż rok wcześniej. Oznacza to, że biogazownie takie jak Bio Power za 1 MWh prądu dostają ponad 181 zł, a elektrociepłownie oparte na wysokosprawnej kogeneracji – 194 zł.

REKLAMA

– Duże koncerny, które są zobowiązane do odkupywania energii, nakładają dodatkowo 5% opłaty za bilansowanie mocy – dodaje przedsiębiorca, powołując się na umowę z PGE Dystrybucja z Rzeszowa (za „RZ”).
 
Przypadek inwestora z Miedzyrzeca Podlaskiego pokazuje, jak wygląda sytuacja w całej branży biogazowni rolniczych w Polsce.

– Ustawodawca wyrzucił do kosza założenia poprzedniego systemu wsparcia i nie zdążył z nowymi regulacjami. Wskutek tego połowa z obecnie działających biogazowni rolniczych jest na skraju bankructwa. Te podmioty będą przejmowane przez większe koncerny. Kupować mogą duże grupy energetyczne lub fundusze inwestycyjne, rozumiejące ryzyko prowadzenia tego biznesu – mówi Maciej Gołębiewski, prezes Instytutu Agroenergetyki (za „RZ”).

Jak donosi „Rzeczpospolita”, obecnie duże koncerny energetyczne nie planują jednak tego typu inwestycji. Enea, która posiada 3,7 MW mocy z biogazu, otwarcie przyznaje, że więcej instalacji w tej technologii w grupie nie powstanie. PGE oraz Tauron również wycofały się ze swoich wcześniejszych planów inwestycji w biogazownie rolnicze.

Jednak jak mówi Maciej Gołębiewski, wszystko jest kwestią ceny. Jego zdaniem rynek się nie skurczy, a jeśli chodzi o liczbę samych instalacji, może ich przybywać około pięciu rocznie.
 
Aktualnie właściciele biogazowni czekają na ustawę o OZE. Pomimo, iż zapisy zawarte w najnowszym projekcie, dotyczące bioenergii, nie rozpieszczają ich, to jednak ograniczą wsparcie dla jednostek opartych na współspalaniu, a także dla dużych elektrowni wodnych. Jeśli wielka energetyka nie będzie czerpała korzyści z systemu wsparcia, to uda się zlikwidować ogromną nadwyżkę zielonych certyfikatów będących dziś w obiegu. Wtedy ich ceny wzrosną.

Jak informuje „RZ”, właściciele biogazowni szykują protest pod Sejmem, kiedy posłowie będą dyskutować o nowych regulacjach, bo proponowane zapisy nie rozwiązują ich zdaniem problemów.

– Żółte certyfikaty wracają do 2018 r. Ale to rozwiązanie niewystarczające. Dlatego w maju zaproponuję rozmowę o przedłużeniu wsparcia dla kogeneracji poza ten horyzont – zapowiada Andrzej Czerwiński, szef sejmowej Komisji ds. Energetyki (za „RZ”).

gramwzielone.pl