Auta elektryczne mają… ponad 100 lat

Auta elektryczne mają… ponad 100 lat
Kārlis Dambrāns, flickr cc

Jeszcze na początku XX wieku po USA jeździło niemal tyle samo samochodów benzynowych, co parowych ielektrycznych. A pierwsze modele automobili napędzanych silnikami elektrycznymi budowano już sto lat wcześniej. Historia motoryzacji kołem się więc toczy.

Pierwsze modele aut napędzanych silnikami elektrycznymi powstały już w latach 30. XIX wieku m.in. w USA i Wielkiej Brytanii. Produkcja pełnowymiarowych aut na prąd ruszyła pięćdziesiąt lat później. W 1899 roku samochód elektryczny jako pierwszy pokonał barierę 100 km/h, a ich liczba w Stanach Zjednoczonych znacznie przewyższała liczbę samochodów benzynowych, ustępując jedynie parowym.

Dopiero pierwsza i druga dekada XX wieku przyniosła ostateczne rozstrzygnięcie w kwestii sposobu napędzania „powozu bez koni”, jak nazywano pierwsze automobile. Inna sprawa, że wybór wcale nie był taki prosty i oczywisty, jak mogłoby się wydawać, a dylematy, choć sprzed stu lat, brzmią dziwnie podobnie do współczesnych.

REKLAMA

Auta zasilane benzyną dawały najwięcej wolności i niezależności. Po zrobieniu odpowiedniego zapasu można było wyruszyć w naprawdę długą podróż. Zresztą, gdy przechowywane w szklanych butelkach paliwo się kończyło, wystarczyło znaleźć odpowiednio zaopatrzoną… aptekę. Po stronie uciążliwości związanych z napędem spalinowym wyliczano wibracje, hałas, cuchnące spaliny i konieczność stosowania środków smarnych, jak też dość skomplikowaną konstrukcję zespołu napędowego, silnika i skrzyni biegów.

Samochody z kotłem parowym były często, ze względu na spore rozmiary tegoż i dodatkowy zapas drewna lub węgla, zaliczane raczej do pojazdów dostawczych lub ciężarowych, ale na przełomie XIX i XX wieku sprawiały wrażenie najbardziej dopracowanych. Nic w tym dziwnego, silniki parowe były już powszechnie stosowane choćby na kolei czy w przemyśle, a paliwo szeroko dostępne i tanie.

REKLAMA

Niestety sporo było z nimi zachodu, a największym problemem było to, że pierwsze konstrukcje samochodowe przeznaczone były raczej dla eleganckich dam i panów, nie tyle średnio, co bardzo zamożnych. A przy pojeździe parowym trudno być eleganckim dłużej niż przez chwilę. Trzeba rozpalić ogień, wcześniej uprzątnąć palenisko, a przede wszystkim bezustannie je kontrolować, dorzucając co i rusz paliwo.

Dopiero w połowie lat dwudziestych XX wieku auta parowe zostały tak dopracowane, że z zewnątrz trudno je było odróżnić od luksusowych limuzyn z napędem spalinowym. Proces uruchamiania i obsługi również został uproszczony. Wystarczyło 90 sekund, by całkowicie wygaszone palenisko rozgrzać do temperatury roboczej i ruszyć w drogę. Prędkość maksymalna najbardziej spektakularnej konstrukcji amerykańskiej, auta marki Doble, wynosiła w 1924 roku ponad 140 kilometrów na godzinę.

Na jednym zbiorniku z wodą, mieszczącym nieco ponad 90 litrów, można było przejechać nawet 2400 kilometrów. Nie trzeba się też było męczyć z drewnem czy węglem, bo za paliwo służyła nafta. Mnóstwo zalet i jedna wielka wada: takich potężnych, ciężkich i skomplikowanych samochodów jak Doble nie można było w tamtych czasach produkować seryjnie, co najwyżej kilka, kilkanaście rocznie. A i cena, w porównaniu ze zjeżdżającym co chwilę z taśmy montażowej Fordem model T lub A, była obłędnie wysoka.

Co spowodowało wygaszenie produkcji pojazdów elektrycznych? O tym w dalszej części artykułu na portalu WysokieNapiecie.pl

Jacek Balkan, WysokieNapiecie.pl